17.04.2005 :: 14:45

2004-12-23 14:53

… fotografia sprzed roku…



Przyjaźń-bliskie, serdeczne stosunki z kimś oparte na wzajemnej szczerości, zaufaniu, możności liczenia na kogoś w każdej okoliczności.






Dzisiaj podczas porządków znalazłam zdjęcie z moich 12-stych urodzin.Siedzimy na kupie,po środku ja, z lewej Aśka, z prawej Megg, za Megg Glucia, a za mną Gajka. Wszystkie robią mi różki i szczerzą się do aparatu.



Jedna z osób z tej fotki barzo mnie rozczarowała.Jeśli to prawda, że przyjaciół poznaje się w biedzie, to ja poznałam ją na prawdę właśnie wtedy. Podczas kłótni z klasą, którą sama zresztą spowodowała, odwróciła się do mnie plecami i przypominała sobie o moim istnieniu wyłącznie, gdy nie miała zadania.A gdy po wakacjach wróciłam do szkoły, nie miałam nawet z kim siedzieć, bo znalazła sobie nową przyjaciółkę.

Jeśli czyta to Megg lub Aśka, to będą jej bronić. Ale musiałam to napisać i dajcie mi prawo do własnego spojrzenia na tą sprawę. Napiszę to i nie będę już do tej sprawy wracać. Chodzi o to, że zależało mi na tej przyjaźni i marzyłam o tym, by było tak jak dawniej, żeby mnie przeprosiła i padłybyśmy sobie z płaczem w ramiona. Ale do niej do tej pory nie dotarło, że mi jakąkolwiek przykrość sprawiła i świata przez najbliższe pół roku nie będzie jeszcze widziała poza swoją nową przyjaciólką. Potem zostawi ją na lodzie jak wcześniej już dwie osoby.Sorry, ale tak będzie.

Jednak za jedno jestem jej wdzięczna- dzięki niej zobaczyłam, na kogo mogę liczyć. Szyba i Instant są prawdziwymi kumpelami.



Myślałam, że ból mi już przeszedł, ale jednak to wszystko zostawiło w moim sercu głęboką ranę. Będę kończyć, bo za chwilę się rozryczę…





Pozdro dla całej ekipy ze zdjęcia (nawet dla niej) i moich przyjaciółek- Szybci i Instanta





2004-12-22 21:22



Po pierwsze...





Operacja się powiodła. Babcię wybudzą za 3 godziny. Anioły mnie nie zawiodły.









Po drugie...wigilia.Ostatnia w tej szkole.

Nasza klasa się rozpada.Jakby coś wymknęło nam się z rąk, ale dostrzegliśmy to, za póżno, żeby złapać.Przedtem kłóciliśmy się, wrzeszczeliśmy i godziliśmy się, teraz między nami jest jakaś bariera, nieufność, sztuczność...nie wiem, jak to nazwać.Zmieniło się wszystko.

Dziś, gdy patrzyliśmy w płomień jedynej świecy, jaką w końcu udało nam się znaleźć i dziękowaliśmy sobie, przeszłość wróciła. Poczuliśmy,że znowu jesteśmy klasą, a gdy Szyba wstała i podziękowała mi i Instantowi, że jesteśmy jej przyjaciółkami,chciało mi się płakać.Przez chwilę przestałam czuć się samotna.

Oczywiście nie mogło to trwać długo. Zanim przyszła moja kolej, dowiedziałyśmy się, że mamy iść na chór. W imieniu wszystkich dziewczyn poszłam do Sz. i powiedziałam, że to ostatnia wigilia w klasie i nie zjawimy się. W końcu i tak poszłyśmy na próbę, podczas której ja jako jedyna dostałam ochrzan. Co to jest?! Odpowiedzialność zbiorowa w drugą stronę?!

dy wróciłyśmy, było już po wigilii i łamaliśmy się opłatkiem poza klasą. Chciałam złożyć życzenia JEMU, ale przez tę **** byłam cała spuchnięta od płaczu i nie ruszyłam się z klasy. Na jasełkach pierwszaków też dlatego nie było mnie w chórze, a potem już nikt z naszej klasy nie wystąpił. Ale to nic nie dało, klasa się rozeszła, a tamta magiczna chwila nie wróciła.





I nie wróci…





2004-12-21 16:46

anioły

utkane

z dziecięcej ufności
na skrzydłach
z pierwszej landrynki

w sukniach

przeplatanych snami

spychamy

w zapomnienie

dłońmi

rozsądku



Dobra, przyznaję się. To badziewie jest mojego autorstwa. Czasem mi odbija i piszę wiersze. Ten umieściłam tu, ponieważ chciałam napisać o Aniołach. Wierzę w nie i fascynują mnie. Zwłaszcza w wierszach Herberta i u Terakowskiej w ,,Tam, gdzie spadają Anioły".

Wierzę w Anioły, choć zapewne wyda się to komuś naiwne. Nie wierzę w wolność, sprawiedliwość ani równość na tym świecie. Wystarczy obejrzeć,,Fakty" , żeby zobaczyć, czym one są. Ale nie wierzę,żeby Bóg zostawił nas w tym syfie sa mych- musi istnieć tutaj coś pięknego,co dodaje nam sił i pcha do przodu. Myślę, że to One sprawiają, że czasem zachowujemy się przyzwoicie. Tak, jakby w każdym z nas tliła się maleńka iskierka anielskości.

Jeśli tę notkę czyta jakiś Anioł, to daję Mu zadanie- jutro moja babcia przechodzi bardzo skomplikowaną operację serca. Jeśli czyta to ktoś chwilowo chory na anielskość, to proszę, by trzymał za nią kciuki.




Chyba się jeszcze nie przedstawiłam... 2004-12-20 21:53

Mam na imię agnieszka, 13 lat,średnią 5,7 i stado kompleksów. Kocham używać długich i skomplikowanych wyrazów w stylu ,,degren- golada" , czytać, pisać, rysować, doprowadzać ludzi do piany...mam wiele zainteresowań =P. Uwielbiam książki Terry-ego Pratchetta, czerń, koty i Evanescence. Nie mam chłopaka ani przyjaciół (nie licząc mojego blondwło- sego alter-ego), boję się przyszłości ( czyt. wyników testu z majcy) i zastanawiam się, czy ta notka znowu mi się wykasuje. Gdy dorosnę, zostanę...eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeyyyyyyyyy?!

Wybrałam nicka lukrezi@borgia ,bo to brzmi dużo bardziej intrygująco niż ,, aga_wielbicielka kotów".A życie trucicielki musi być zarąbiste...Czemu lukrezi@borgia świeci mi się na niebiesko?!


Komentuj(0)


17.04.2005 :: 14:47

3797-koniec świata 2005-01-12 19:34

Dziś przeczytałam we ,,Wproście" o Nostradamusie(1503-1566). Jego wizja najbliższych lat nie jest miła, aczkolwiek pocieszający jest fakt, że jego przepowiednie kończą się dopiero na 3797 roku. Chociaż...niezbyt pocieszające, jeśli gostek przewiduje, że w tym roku wybuchnie III wojna światowa, a to z powodu niekorzystnego układu Marsa, Jowisza i Saturna. W 2012 będzie jeszcze weselej, a moim zdaniem kolo był porąbany =O). Wierzę w horoskopy(chyba) ,ale prepowiednie na kilka tysięcy lat póżniej to absurd! Owszem, był geniuszem propagandy i nic więcej. Z drugiej strony, spoo ludów przepowiada na 2012 jakieś badziewia, prawdopodobnie związane z tym meteorem, który ma w nas przypuszczalnie rąbnąć.Ale obliczono ostatnio, że nas minie...

Piszę bardzo chaotycznie, ale mam mało czasu, bo za chwilę mama siądzie na kompie. W każdym razie na świecie jest ostatnio mnóstwo wojen i kataklizmów. Ludzie mówią, że to koniec świata, ale ja myślę, że zawsze było tak samo, ale informacje o tym do nas nie docierały- tysiąc lat temu też były tornada w Jameryce, choć nie wiedzieliśmy o jej istnieniu.



światło

w wyścigu z ciemnością nie ma szans:

cokolwiek by zrobiło

ciemność

z pogardliwym uśmiechem

już na nie czeka





No i to by było na tyle. Na jutro mam oddać esej o kotach, jeśli chce mieć 6 z przyry, robię zadanie z matematyki, prygotowuję się do sprawdzianu i rozpływam się nad dialogami w fotostory z najnowszej Dziewczyny:są takie głębokie! =O/. No to nara, spadam...









grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr...! 2005-01-11 19:45

NIENAWIDZĘ TAKICH DNI! Najpierw mój potworny kot obudził mnie pięć razy pomiędzy 5:00 a 6:15 chodząc do kuwety i baaaaaardzo starannie zagrzebując. Potem poszłam do szkoły: pierwsza była religia. Nienawidzę księdza i moim postanowieniem noworocznym jest nie przejawianie jakiejkolwiek aktywności na jego lekcji. W rezultacie wyszłam na totalną idiotkę, bo na każde pytanie w stylu "W którym wieku Polska przyjęła chrzest?" odpowiadałam, że nie wiem.Potem angielski:sprawdzian. Teoretycznie banalny, ale w moim wykonaniu...wolę nie pisać. Tragedia!Potem matematyka(hmmmmmm...bez większych komplikacji) i najgorsze:polski. Kocham polski, 3/4 mojej rodziny to poloniści, jestem laureatką olimpiady i Alfika Humanistycznego, ale teraz...W piątek pani podczas wystawiania ocen z zachowania(wzorowe,ale nie o to chodzi) pani powiedziała, że jestem pyskata i przemądrzała. Postanowiłam, że od teraz będę siedzieć cicho i będę grzecznym kujonem. Ale nie-zostałam objechana, że w ogóle nie jestem aktywna, więc nie uważam! Szlag!

A,no i jeszcze wuef...babce już odjechało totalnie i wstawiła połowie klasy jedynki za ,,brak dyscypliny i znikomą aktywność na lekcji". Hmmmm...ja nie dostałam pały, za to zostałam przez moją...ekhem..."ukochaną koleżankę" zwyzywana od kurew jebanych(przepraszam, to cytat był) i krów(też jeb...).To dlatego, że podczas dwóch ogni złapałam piłkę, którą chciała złapać ona. Ona mnie doprowadza do szału! Gdy wybrano mnie na najładniejszą dziewczynę w klasie, stwierdziła, że przegrała, bo nie wygląda jak tir z wielkimi zderzakami z przodu i z tyłu. W kółko mi powtarza,że mam wielką d... i że jestem gruba,głupia i brzydka. Nooooo, bo ona ma inteligencję77, a ja jedynie 148,więc ma wszelkie prawo patrzeć na mnie z góry.I całkowicie to prawo wykorzystuje.

Po szkole wróciłam do house-a, ale mama wyciągnęła mnie do biblioteki i na moje konto pozyczyła lekturę, której nigdy nie czytała, choć nie przeszkadza jej to pytać uczniów z jej treści od wczoraj =O).W bibliotece nie było nic Paulo Coelho, więc czas uważam za zmarnowany. Po co zapisywać się do dorosłej biblioteki, jeśli nie ma tam nic ciekawego poza Agathą Christie?!



Chyba w porzedniej notce pisałam coś o wierszach...sorki,ale zgubiłam swój notatnik z tym badziewiem. Aha, zapomniałam się pochwalić, że nie mam wirusa! Miałam 87 syfów z gołą babą i trojany, czy jakoś tak. Yo!

A, i jeszcze coś do megg: tę notkę pisałam niecałe pół godziny, więc robię wieeeeeeeeeeeeeeeeeelkie postępy.



Pozdro dla wszystkich ofiar chorych psychicznie wuefistek

wasza krowa

muuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!



szkoda mi... 2005-01-08 17:15

...czegoś,co straciłam. Mój kolega poprosił Gajkę o chodzenie. Niby OK, ale kiedyś to JA dostawałam od niego kwiatki, słodycze i niegustowne bransoletki...potem zaczął mnie olewać. Moja eks przyjaciółka poderwała mi go, a ja jeszcze przez pół roku byłam zdołowana. Potem spodobał mi się inny chłopak, który jednak uważa mnie za idiotkę. Sprawę niechcący pogorszyła moja qmpela, mówiąc mu, że go kocham. Jedyne, co mi wtedy zostało, to się odkochać, o poszło mi zadziwiająco łatwo...właściwie, podczas sylwka(za chwilę o nim napiszę) Szyba uświadomiła mi, że nadal coś do golusia czuję.Ale kiedy wróciłam do szkoły, było już za póżno. Chodzi z Gajką...

Teraz apel do megg, a$ki i wszystkich, którzy mnie znają: nie mówcie o tym innym, poza tym to nic nie znaczy. Nie będę gajce odbijać golusia, jak zrobiła mi to ona. Niech sobie będą szczęśliwi...zresztą, tę notkę piszę pod wpływem nostalgii, już mi przechodzi.

Faceci to szowinistyczne świnie z przerośniętym ego-i tego się będę trzymać.



Teraz o sylwestrze.Byłam u Szyby i było zajeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeedwabiście. Puszczałyśmy petardy w samochody, skakałyśmy po meblach i zakłócałyśmy ciszę nocną śpiewając ,,Going under". Potem dziewczyny w stanie upojena bąbelkowego zaczęły wydzwaniać po znajomych. Z niewiadomych przyczyn życzyłyśmy czterem osobom wesołych świąt. Spałyśmy do 15 następnego dnia.

Teraz siedzę u a$ki na necie, bo u mnie nadal grasuje wirus pt. coolsite( cokolwiek włączę, pojawia mi sie goła baba.). Z utęsknieniem czekam na program antywirusowy, ale to może jeszcze potrwa.W następnej nocie napisę jakiś wiersz, albo coś o śmierci, w każdym razie jakieś ideologiczne duperele. Może zmienię też szablon...



aaaaaaaaaaaaaaaaaa! 2005-01-06 11:25

Sorki, że tak długo nie pisałam, ale ,mam jakiegoś potwornego wirusa i nie mogę włączyć kompa. Teraz się spieszę, bo weszłam na neta na informatyce. Dobra, stało się w tym okresie dużo, póżniej będę pisać bardziej szczegółowo. Byłam na sylwku u Szyby, odkochałam się w NIM i pisałam wczoraj drugi etap olimpiady humanistycznej( beznadzieja).Aska na kompie obok pisze do olka, że go kocha, a ja jestem szczęśliwa, bo jestem WOLNAAAAAAAAAAAAAAA!!! Gapiący mi się przez ramię Skrzacior jest chamski i nie daje zabrać sobie okularów, a chichrającysię z treści mojej notki goluś...dzwonek,bye





yhy...tolerancja... 2004-12-28 19:05

Obiecałam wczoraj, że wyjaśnię, co miałam na myśli w tym wierszu o Jerzym.

Będę pisać na dość trudny temat: toleranja. A właściwie pseudotolerancja. Tolerancję samą w sobie uważam za bardzo szczytną ideę, ale to, co z niej robią to...ekhem. Wszytkie afery z rasizmem itp...wiecie, że Murzyni dostają na egzaminach 20% punktów wyłącznie za kolor skóry?Gorszy uczeń, za to z ciemniejszą skórą,trafi do college-u, a lepszy zostanie na lodzie. Czy to jest właśnie równość?!OK, kiedyś byli niewolnikami, ale jeśli się dobrze orientuję, to już chyba nie są. To samo z feminizmem: jestem postrachem szkoły, bo przy każdej okazji staram się udowodnić wyższość kobiet nad płcią głupszą, jednakowoż, odkąd zaczęłam obserwować poczynania kobiet w szerokim świecie, staram się dyskretnie wycofać tyłem. Za niedługo to mężczyźni będą zmuszeni do walki o równouprawnienie.

Chociaż...gdy widzę zachowanie chłopaków z naszej klasy, nóż mi się w kieszeni otwiera. Są prymitywni, wulgarni i myślą tylko o jednym. Ale jeszcze gorsze jest to, że niektórym dziewczynom to imponuje.Jest taka, (poza tym jest oki, ale to jest nie do zniesienia), którą traktują tak, że ja bym się przeniosła do innej szkoły na jej miejscu.A ona jest przeszczęśliwa.Sorry, A., ale tak to wygląda. Lubię cię, ale...to powinnaś w sobie zmienić.

Niezbyt mi wyszła ta tolerancja w tej nocie, ale trudno. Pozdro dla Anki, A$ki i megg. I dla wszystkich, którzy tu wejdą. Piszcie komenty, błagam!!!

Pa





2004-12-27 19:45

petycja do św. Jerzego:

jesteśmy wstrząśnięci Pańskim czynem

który nas głęboko rozczarował

jest Pan mordercą

Smok osierocił szóstkę dzieci

zostawił po sobie rozpaczającą wdowę

Pan nie miał prawa dokonać

egzekucji bez sądu

i niech Pan się nie wykręca

że smok nie miał nawet pieniędzy

na adwokata

mógł go dotać z urzędu

to oburzające

na co pozwalają sobie święci

z poważaniem

Związek Walki Z Nietolerancją









Jutro napiszę, co miałam na myśli pisząc ten wiersz, i o szopce, jaką ludzie robią z tolerancji. Jeśli nie zapomnę =O). Pozdro dla Aski, z którą siedzę na gg i megg, która nie odpowiada.



2004-12-26 15:02

...Czy umiemy...


......żyć bez telewizji,radia,netu? Wątpię. W moim domu jest ok. tysiąca książek (na 35 m kwadratowych), drugie tyle w piwnicy (koty urządziły sobie w nich legowisko). Każdy, kto wchodzi do nas po raz pierwszy, jest zdumiony. Mnie zdumiewają domy, w których jedyne książki to „Poradnik Grzybiarza” i Biblia. Przerażające, ale są one większością.

Przerażają mnie domy, w których nie gaśnie telewizor. W mieszkaniu mojego kuzyna, nawet gdy przychodzą goście, wciąż lecą kreskówki. Na komunii chrześniaka mojego taty dorośli poszli do salonu na przyjęcie, a dzieciom włączono Fox Kids. Pan domu był znanym poetą i pisarzem.

Straszne, ale tak właśnie wyglądają nasze potrzeby: jeść, spać, oglądać MTV. Jedynym momentem, kiedy rodzia jest razem, jest ten, gdy siada przed telewizorem.

Moja koleżanka będąc kiedyś u mnie w domu, spytała, co moi rodzice robią w sąsiednim pokoju, skoro nie ma tam telewizora. Ale i nas to wszystko dopadło: ja, zakażdym razem, gdy jestem w domu, oglądam „Zbuntowanego Anioła” albo czatuję na teledysk Gwen Stefani. Rodzice codziennie przez półtorej godziny oglądają serwisy informacyjne, a dla mnie niedziela nie jest niedzielą, jeśli nie obejrzę jakiejś ekranizacji Agathy Christie na Hallmarku. Planujemy dzień zaglądając do programu telewizyjnego.

To samo z radiem: wracam ze szkoły, odruchowo włączam RMF Maxxx i obniżam sobie inteligencję. Kiedyś słuchałam Mozarta i Griega, ale mam tylko płytki, a CD mi się schrzaniło. Przerzuciłam się na Linkin Park i Avril Lavigne.

A co do neta...dzisiaj są święta, powinnam cieszyć się rodzinną atmosferą, i co robię?Przed chwilą wyszłam ze strony Terry-ego Pratchetta, na której rozpływałam się nad Piosenką O Jeżu i ilustracjami Paula Kidby-ego.Wesołych świąt, nie?

Zresztą, rodzice, wraz z ciocią, która tu przyjechała, oglądają ,, W krzywym zwierciadle” na TVN.



Z drugiej strony...internet nie jest taki zły- np. blogi...czytałam wczoraj bloga Megg(mam go w linkach- cleo 13 i jeszcze coś w tym stylu, czyli drugi), na którym opisywała urodziny oskara, podczas których wykopałam mu z ręki dezodorant, którym chciał zasyfić dziewczyny i rozbiłam nim połowę naczyń ze stołu. Z tej perspektywy wydaje mi się to śmieszne, ale wtedy byłam załamana. Zawsze muszę coś rozbić, to tradycja.







Całuski dla wszystkich, którzy weszli na tego bloga, choć jest Was strasznie mało.Dochodzi do tego, że sama piszę u siebie komentarze =O)


Komentuj(0)


17.04.2005 :: 14:52
Ups! 2005-01-20 19:36

Po szkole zaprosiła mnie megg do siebie. Było zajeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeedwabiście(ładne słówko,nie?). Najpierw skakałyśmy po łóżku jej siory(po swoim nie pozwoliła), potem zademonstrowała mi swojego pięknego COOLSITE-a na kompie( magda, włącz se tego antywirusa,bo ci zeżre cały dysk! Wiem,co mówię, miałam to i mi wymieniali syskie dyski). No a potem zaproponowałam grę w Twistera i wtedy zaczęła się jazda:Magda losowała tak dziwaczne pozycje, że chyba sama wymyśliła to upiorne" Lewa noga na czerwone". Było super, chichrałyśmy się potwornie i naprawdę jestem ciekawa, jak z aską wyglądałyśmy, gdy zaplątałyśmy się w siebie=O). A potem megg zaproponowała jakieś żarło i zrobiło się wesoło...jako,że w domu jestem karmiona niezwykle zdrową i obleśną breją pt.otręby, zaczęłam piszczeć z radości na widok Cheeriosów. Wsypałam sobie ich 80% miski, a gdy megg wlała mleko, wszystko wypłynęło na szafkę...I dostałyśmy głupawki: gdy aska wyszła z pomieszczenia, wyażarłam jej płatki. Potem asce wyciekło mleko z ust(smacznego!), a widząca to z kuchni magda zaczęła wyć. Potem dołączyłam się ja i wszystkie tarzałyśmy się po podłodze. Potem ja z aską chciałyśmy dołożyć sobie płatków i jako osoby cywilizowane(?!) wepchnęłyśmy obie ręce do pojemnika z Cheeriosami, w którym następnie utknęły nam one. Znowu lejąc szarpałyśmy sie ze słojem, a magda tymczasem próbowała ukroić sobie chleb. Ale jakie efekty można uzyskać trzęsąc się ze śmiechu?Jej kromka stała się kolejnym powodem do polewki:z jednej strony miała jakieś 5cm, a z drugiej 5mm. Aska, która zdołała się oswobodzić ze słoika, ruszyła jej na pomoc i zaczęła kroić,ale megg szarpnęła chlebem i efekt nadawał się do muzeum dla potomnych. Magda ze śmiechu potknęła się o pusty baniak po mineralce, więc zaczęła po nim skakać. Potem walić się nim po głowie, a potem aska dziabnęła go nożem i przestał nadawać się nawet do tego. Gdy się uspokoiłyśmy wreszcie, wyjęłyśmy Scrabble, ale mi zawsze brakowało jednej litery do ułożenia MEGAWIELGACHNEGO wyrazu i zawsze kończyło się na "ona"itepeitede. A potem popatrzyłam na zegarek i skapłam się, żeminutę temu miałam być w domu, bo przychodzi proboszcz po kolędzie. Jeszcze w przedpokoju robiłyśmy se jajca i do house-a wróciłam totalnie uchachana. Gdy zdejmowałam buty, przypomniałam sobie akurat aske zaplutą mlekiem i parsknęłam śmiechem. I wtedy dobiegł mnie z pokoju głos mamy opowiadającej księedzu,jakie to ma inteligentne dziecko...ups!...





Do syskich komentujących 2005-01-19 19:58

Kofffffani jesteście. Madelle dziękuję za dowartościowanie mnie, megg za to samo, a asce za uświadomienie mi że mam jeszcze czas. Kocham mieć blogusia!

A teraz jestem wściekła: poszłam dziś wreszcie po te buty, i od pierwszego wejrzenia zakochałam sie w jasnych, zamszowych kozaczkach, modnych, ale oryginalnych. Były takie śliczne...I tanie. Ale czego sie mozna spodziewać po mojej matce-kupiła mi droższe i obrzydliwe COSIE. Ciężkie, grube, w ohydnym kolorze, tragedia! Wiecie,czemu? Bo one na pewno mi nie przemokną. Jakbym wsadziła nogę w beton, to wyszłoby na to samo.Grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr...





Sama... 2005-01-19 15:57

Szlag! Nigdy więcej nie pójdę na dyskoteke! Na początku bwiłam się całkiem niezle, zwłaszcza w autobusie: jechałam na nieważnym bilecie (za 1,30 , a teraz kosztuje 1,35) i po raz pierwszy od trzech lat na naszej trasie pojawił się KANAR. Gdy zamknęły się drzwi, wstał całkowicie normalnie ubrany gość i tradycyjnym"bileciki do kontroli" przyprawił mnie zimny pot. Zaczął z drugiej strony autobusu, więc liczyłam, że zdążę wysiąść, nim do mnie dotrze. Konspiracyjnym szeptem obiecałam dziewczynom, że spotkamy się pod szkołą, otwarły się drzwi, a kanar wyrósł jaki spod ziemi koło nas. I zdarzył się cud: przerażona podałam mu bilet, sprawdził czy skasowałam i POSZEDŁ DALEJ. Potem złapał za to Szopena (to od szopy na głowie. Nazywamy go też Szambonurkiem od sraczkowatej farby do włosów)i doszłyśmy do wniosku, że na imprezie go nie zobaczymy. Na szczęście jakoś się wyłgał i nie zapłacił nic, a w szkole zjawił się jeszcze przed dyskoteką. Jakiś lipny ten kanar...

Ale miałam pisać o dyskotece. Więc: przez pierwszą goidzinę świetnie bwiłam się z młodszymi dziewczynami. Tańczyłyśmy, robiłyśmy sobie jaja, rozbiłyśmy głośnik...spox. A potem...polazłam na drugi koniec sali i zobaczyłam megg tańczącą z kiślem. Przytuleni do siebie kołysali się w takt Dilemmy(jak znam życie, to megg ustawi to sobie zamiast Brit na blogu). To wyglądało tak cholernie romantycznie, że mnie w sercu ukłuło...Siadłam na ławce pod ścianą i do końca imprezy ryczałam. Kiedy już mi zaczęło przechodzić, DJki stwierdziły, że to będzie ostatnia piosenka i puściły jeszcze raz Dilemmę. Sala zaroiła się od par, a na ławce zostałam ja, sikita, gaja i aska,aczkolwiek dwie ostatnie miały po prostu zbyt nieśmiałych chłopaków. Natomiast ja i siki zaczęłyśmy ryczytal co się zowie. Obie byłyśmy w takiej samej sytuacji: Oni zostali już zaklepani dla innych szczęściar. Chociaż ja tak strasznie nie żałuję już straty golusia, niech chociaż natalia będzie szczęśliwa. Ale chodzi o to, że jedynym facetem, który mnie dostrzega jest tymek, który na mój widok wrzasnął na całą szkołę "Laska!!!Laska idzie!" . Taki to ma klasę=O(.

Zawsze myślałam, że to moja agresja w stosunku do płci przyciwnej odstrasza chłopaków, więc od września zaprzestałam codziennego nazywania ich szowinistycznymi świniami i zaczęłam się nawet do nich uśmiechać, ale żadnych efektów nie ma. Zadbałam o siebie, kupiłam sobie nowe ciuchy, przestałam obgryzać paznokcie i wynalazłam nowe uczesanie.Ale nadal nic. Przeszłam na dietę i próbowałam popracować nad figurą...I nic! Faceci to dranie!




Dyskoteka...ekhem... 2005-01-18 14:39

Przez dwa dni wszyscy namawiali mnie, żebym poszła na dyskotekę.Odmawiałam, wykręcając się brakiem ciuchów itede, ale chodziło mi przede wszystkim o to, że wszystkie dziewczyny mają chłopaków i będą z nimi tańczyć, a ja nie. Oczywiście, jako wojująca feministka ubrałam to we wzniosłe słowa, ale sedno sprawy w tym właśnie tkwiło. Problem polega na tym, że w głębi duszy CHCIAŁAM iść na tę dyskotekę. I kochana Noworolka podała mi idealny pretekst: "Bartek odpowiadaj, bo jeśli nie wiesz, to cała klasa dostanie zadanie domowe, i nie zdziwiłabym się, gdyby cię wieczorem stłukli"-powiedziała. Nie przepuszczę okazji zlania krupnika, nawet, jeśli ma polegać na rąbnięciu go balonem po łbie. Za chwilę wychodzę, znalazłam jakąśśtam bluzkę i buty, w których mogę komuś dokopać( najwspanialsza rozrywka na tego typu imprezach: "Aga,ale z ciebie lasencja, zatańczysz?"-pyta tymuś.A że w imieniu sióstr mych walczących o zaprzestanie instrumentalnego traktowania kobiet kopnę szowinistę w brzuch, tylko chwały mi przyczynia. Już wiecie,czemu nie mam chłopaka?=O) ).

Jeśli będzie mi się chciało, to może jeszcze dzisiaj opisze wieczorem, czy Tymek przeżył kolejną imprezę...



Różniaste fobie 2005-01-17 19:39

W Victorze był reportarz o fobiach. Ludzie boją się naprawdę dziwnych rzeczy: klaunów, spłuczek toaletowych, myszy i krochmalu... Ale ja mam jeszcze dziwaczniejszą fobię: BAKTERIE I ROBAKI. Gdziekolwiek się ruszę, cokolwiek zrobię, muszę umyć ręce. Psa nie pogłaskam, dzrzwi od śmietnika otwieram przez chusteczkę higieniczną, a jeśli zobaczę u ekspedientki brudne paznokcie, nikt mnie nie zaciągnie do tego sklepu z powrotem. Zielone szkoły są dla mnie prawie że koszmarem:gdybym mogła, to przywiozłabym ze sobą pościel i wannę. Wciąż wyobrażam sobie jakieś zgluciałe bakterie łażące po kołdrze i tasiemca wijącego się pod prysznicem. Brrrrrrrrrrrrrrrrrrr...

Druga moja fobia:gdy jestem sama w domu i jest ciemno, nie mogę znieść ciszy. Nie wiem, czemu, ale po prostu wariuję i wydaje mi się, że jestem jedyna na wielkim, zimnym, pustym świecie. Wtedy zaczynam gadać do kota, śpiewać na całe gardło (biedni sąsiedzi) i histerycznym tonem tłumaczyć starej maskotce różnice między sześcianem a ostrosłupem. Za każdymi drzwiami czeka na mnie Niewiadomoco, a na dodatek koło mojego bloku podczas II Wojny rozstrzeliwano ludzi. Wymarzone warunki dla paranoika...

Panicznie boję się też, że kiedyś dostanę jedynkę. Gdy sobie to wyobrażam, po prostu dostaję dreszczy i uginają się pode mną nogi. Chociaż w tym roku już mi trochę przechodzi...wrzuciłam na looz i jakoś tam żyję. Cały grudzień 2003 spędziłam na oddziale pulmonologicznym z kaszlem psychogennym. Przez pół roku przeraźliwie kaszlałam, i nikt nie wiedział, czemu. Okazało się, że to objaw nerwicy szkolnej: w chwilach stresu dostawałam ataku kaszlu.Ale teraz nie kaszlę i mniej się przejmuję szkółką(za to mam problemy z kompleksami i koleżanką powodującą je. Dzięki, Agusiu, że nie pozwalasz mi zapomnieć o tym, jaka jestem gruba i za cholernie poetyckie przyrównanie mnie do tira).

`Oczywiście, boję się też śmierci, utraty bliskich, ale tego boi się chyba każdy. Dziki popłoch ogarnia mnie na myśl o śmierci Terry-ego Pratchetta( tak, megg, aska,anka, i każdy, kto jeżdzi 112, wie,jakliego mam fijoła na punkcie Dysku.).Pamiętam, jak ryczałam, gdy Terakowska kaput, a przecież nie uwielbiałam tak jej książek. Podobno po śmierci Kurta Cobaina kilkudziesięciu fanów popełniło samobójstwa...ja nie posunę się może tak daleko, ale napiszę biografię Terry-ego.

A Wy? Jakie macie fobie, czego się boicie? Napiszcie w komentach.

A, do Madelle i Pocahontas: czy mogę was umieścić w linkach? I do megg:umieścisz je w linkach?=O)



Do Madelle 2005-01-16 18:49

Jasne, że sie ciesze. Zapraszam zawsze, każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota Masz swojego blogusia? Też bym Ci komentowała...




Pasta do butów nowej generacji 2005-01-16 18:09

Przed chwilą wróciłam z Rabki( babcia jest tam w sanatorium). Dwa dni spędziłyśmy łażąc po mieście( oczywiście, Rabkolandu nie widziałam nawet z daleka). Moje kochane butki mimo, że w sobotę je pastowałam, przemokły mi totalnie. Już dłuższy czas próbowałam mamie uświadomić konieczność zakupu nowych buciorów(te moje...były modne jakieś dwieście lat temu na pensjach dla niezamożnych dziewcząt i chyba stamtąd pochodzą =OP ). Gdy zademonstrowałam moje ociekające wodą skarpety+ pękniętą podeszwę, ma rodzicielka wreszcie dojrzała do decyzji o nowym obuwiu. Jutro jedziemy do sklepu, a dzisiaj...co można zrobić z takiej odległości od domu i pasty? Wolę nie mówić- ciocia wpadła na genialny pomysł "nasmarowania ich czymś tłustym". Jęknęłam, a przed oczami stanęły mi buty ubabrane kremem Nivea. Ale było jeszcze gorzej...zamiast kremu pojawiła się margaryna. Mama rozważała jeszcze smalec, ale były w nim skwarki( dzięki wam,wybawcy! Już nigdy nie zjem żadnego z was). Ostatecznie stanęło na Masmixie i gwiazdom jestem wdzięczna, że zapomniano o Nutelli od gospodarzy...

Wczoraj Aska miała urodzinki. Sto latek z tym twoim Olkiem, chociaż go nie cierpię =O). Jako, że nie jestem szczęśliwym posiadaczem komórki, nie wysłałam Ci sesemeska.No, w każdym razie wszystkiego najnaj..., Złotej Księgi na koniec roku, zdrowego psychicznie psa...=OP.

Mam teraz na blogusiu muzę. Obecnie jest to Ashley Simpson, ale zmienię na Avril lub Evanescence...

A, i jeszcze jedno: mówiący_prawdę, co rozumiesz przez "przewijanki"? Jeśli chodzi ci o niewidoczność całej linijki, to można przesuwać w bok strzałkami na klawiaturze. Pozdro dla tego od prawdy, Pocahontas, Aski, Megg i Anki(nadal nie mam cie w linkach...nie wiem, jak sie to robi, wszystko na blogu zawdzięczam megg i asce).



2005-01-14 19:27

Mam dwóch komentujących, których nie znam..."Mówiący_prawdę" (z dość bogatym zasobem łaciny podwórkowej) i ,,Pocahontas". Jeśli jej blog to też Pocahontas, to wpisałam się na nim do xięgi gościów. Super bloguś, Pocahontas! Mam strasznie mało komentujących, więc zostańcie u mnie na stałe...kocham Was =O*.

Mam takie pytanko...lubicie szkółkę? Ja NIE! Oczywiście, uwielbiam widzieć swoje nazwisko w złotej księdze, dostawać szóstki ze sprawdzianów, spotykać się ze swoją klasą, ale sama idea szkoły jest sprzeczna z prawami człowieka!Nauczyciele swoje niepowodzenia odbijają sobie robiąc kartkówki lub wstawiając pały za to, że człowiek usiadł na sali gimnastycznej. A porównywanie klas ze sobą...pani od przyry byłaby spoxik, gdyby nie "Nie potraficie usiedzieć cicho. A 6a zawsze uważa na lekcji..."grrrrrrrrrrrrrrrrrrr! Uważają, bo nie mają do powiedzenia nic ciekawego i są za głupi, żeby wymyślić jakiś dowcip. No i oczywiście ukochane "Masz bardzo trudny charakter. Czemu nie możesz być taka spokojna jak Judytka" w wykonaniu wychowawczyni. Szkoła to specjalny zakład do tępienia jakiejkolwiek indywidualności.

Gardzę tym wyścigiem szczurów( inna sprawa, że jako naczelny kujon klasy biorę w nim aktywny udział. Ale przecież nie o to chodzi!)! Kolega życzył mi na wigilii, żebym wygrała ,, Dzieciaki z klasą". Och, szlag mnie trafia, gdy o tym programie myślę! Wygrywają go smarkacze gadające o "generale Piłsudskim". Potem znajduję w gazecie informację, że tzw.dzieciak z klasą czyta aż cztery książki miesięcznie, a ostatnio przeczytał dorosłą książkę pt. Świat Zofii. Ja czytam dwie książki tygodniowo, a Świat Zofii dostałam za świadectwo w drugiej klasie! Jeśli ten "Adam książkowy"( tak zwycięzca tego idiotyzmu został nazwany w Wysokich Obcasach) chce przeczytać dorosłą książkę Gaardnera, to polecam "Maję".

Hmmmm...chyba mi trochę odbiło. Już kończę ten temat. Nie chcę wychodzić na wredną, zazdrosną idiotkę, po prostu mnie poniosło. Sorki.

Pozdrawiam A$ke, megg, Ankę, wszystkich odwiedzających i wszystkich nienawidzących szkoły na świecie...



Yo! 2005-01-14 16:43

Mam nowy zegarek i kalendarz. O siódmej napise note, ale teraz siedze u a$ki. zegarek jest z cudnym kotkiem, czyli tym, co kochaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam! kocham tez mange, ale nie było zegarków z nią. poza tym koty są słooooooodkie



2005-01-13 13:57

taniec cieni
bez końca i bez początku
bez sensu
bo przecież widzów nie ma
widzowie
też są na scenie
z której schodzi czasem
aktor
i zastępuje go nowy
tak będzie do końca spektaklu
gdy zagrają trąby
zjawi się Reżyser
i powie
który z nas był dobry
który odstawił chałturę



Nooooooooooooooooo,i na tym kończę ostatecznie kończę temat końca świata.Po prostu znalazłam wczoraj, szukając ćwiczeń do przyry(w biurku mam artystyczny nieład) swój zeszycik z wierszami. Gubię totalnie wszystko, więc nie ma się co dziwić. Ćwiczeń do przyrody nie znalazłam, za to wspomniany wczoraj esej przewiązałam wygrzebaną ze śmietnika wstążką z tulipanów( wyprasowałam ją, a poza tym nie śmierdziała. Jeszcze). Jestem poetycko roztargniona =OP...



A teraz mam zamiar ulec powszechnej modzie i napisać pozdrowienia i pdziękowania.



Megg - za to, że zainstalowałaś mi szablonik

A$ce dziękuję, że gadasz ze mną na przystanku(megg i ance też)

Ance - za dzisiejszy powrót ze szkoły- wygrałyśmy, pierwsze dotarłyśmy pod bloki-yo!

Gluci -chociaż potrafisz wkurzyć, świetnie mi się z tobą gada

Instantowi -jesteś moją przyjaciółką, tak jak ancyk i szyba

Szybie -za dzisiejszy otwarty podręcznik, gdy zaliczałam ekologię

Tu Wstaw Swoje Imię - że wogóle jesteś na tym blogu. Napisz mi komentaż, a będę happy przez dwie najbliższe godzinki. Księgi Gości niestety nie mam (nie wiem, czemu).





Wszystkie imiona napisałam ślicznie i kolorowo, ale przez ten szablon wyjdą pewnie brązowe.Buuuuuuuuuuuuuuuuu!

Komentuj(0)


17.04.2005 :: 14:54
list 2005-01-31 12:18

Sorki,|ze tak cholernie dlugo nie pisalam,ale dzis dopiero wstyalam z lózka...mialam goraczke,potworny katar, kaszel i ogólnie syf totalny.

Zaczely siem ferie. W sobote mialam urodzinki(dostalam "Wolnych ciutludzi" i przerazajacy karmazynowo-czarny sweter-" Byly rózne,bezowe,brazowe,oliwkowe,ale wszystkie jakies takie bure...a ten jest taki zywy,slicznie ci w nim..."grrrrrrrrr!). I z tej okazji pisze list do siebie, który powinnam przeczytac za rok.



hejka!ponieważ się znam, wiem, że się nie obrażę o brak daty,wstępu,rozwinięcia,zakończenia,naglówka i innych dupereli. poniewaz z klawiatura dzieje mi siem cos wybitni8e interesujacego,bede siem streszczac...szlag,otwarB mi siem"mój komputer", chociaz nic nie naciskalam...skad on mi sie tu wzial?!

chyba cos mi nie idzie.Dobra, bede pisac po prostu krótka relacje z 12-roku zycia, zebym mogla go sobie przypomniec.

OK, jedziemy. W poprzednie urodziny rodzice sie poklócili, wiec zdarzyl sie cud i tata zabral mnie do kina, zeby byc jak najdalej od domu. Cale ferie sleczalam nad praca o Beskidzie Malym, po czym sie okazalo,ze mielismy jaoddac w maju dopiero. Luty byl njbardziej udanym miesiacem w moim zyciu:dostalam kompa, urzadzilam urodziny w Parku Wodnym, przeszlam do finalu olimpiady, dostalam walentynke i tanczylam z chlopakiem na dysce. W marcu bylam na urodzinach oskara,które wspominam jako koszmar:ja i megg przyszlysmy w jednakowych bluzkach,szwedach i w takich samych fryzurach. nie bylo juz czasu leiec do domu sie przebrac. Potem stluklam polowe szklanek i dostalam uczulenia na cienie do powiek. Cudownie! Poczatkiem kwietnia odkrylam Jacka Kaczmarskiego i nauczylam siem jego piosenek na pamiec. 11 kwietnia zmarl. Doszlam do wniosku, ze jestem aniolem smierci.A, w kwietniu zostalam jeszcze laureatka olimpiady. W maju byla zielona szkola. Gajka odbila mi wtedy chlopaka(no, nie chodzil ze mna, ale np. w przeddzien zielonki dal mi bransoletke. nie wytrzymala nawet tygodnia-gajka ja mi zerwala). 3 czerwca do Krakowa przyjechal Terry Pratchett. W kolejce po autografy ustawilo sie kilka tysiecy ludzi, glównie studentów. Stalismy 4 godziny w deszczu przed Empikiem, az w koncu poszlam do ochroniarza i postanowilam wykorzystac swój wiek oraz umiejetnosc wybuchania placzem na zawolanie. Ale ten nieczuly dupek stal tam jak skala, wiec w koncu zobaczylam tylko dziwaczny kapelusz Pratchetta. Pod koniec czerwca poklócilam sie z cala klasa i stracilam przyjaciólke. W lipcu pekly nam rury i zaczelo cieknac z sufitu, wiec po powrocie znad morza czekala nas mokra niespodzianka. W sierpniu zaczal sie remont i ewakuowalam sie do babci. Remont sie skonczyl dopiero koncem wrzesnia i wtedy wrócilam do szkoly. W pazdzierniku stolarz zapomnial zrobic mi do pokoju szafy, wiec caly miesiac spedzilam na pudlach. W listopadzie dostalam sie do etapu rejonowego w olimpiadach matematycznej i humanistycznej. W grudniu babcia dostala zawalu i miala bajpasy(czy jakos tak-cos jej z tetnica robili).A styczen opisalam juz na blogu.

Jak widzisz(a wlasciwie:jak zobaczysz) to byl cholernie udany rok .Czekam z utesknieniem na przyszlosc chociaz watpie,by byla choc troche jasniejsza.




hmmmmmmmmmmmmmmmm... 2005-01-26 19:36

tak drobny gest może mieć tak duże znaczenie...powoli tracę szacunek do wszystkich wokoło z powodu takich dupereli...goluś przestał mi sie podobać, gdy na dyskotece stchórzył i nie poprosił gajki do tańca. zostawił ją samą na ławce, gdy cała sala tańczyła wolnego. Gdyby z nią zatańczył, cierpiałabym,ale wiedziałabym,że on jest tego wart...teraz mnie już nie obchodzi.

Gajka wywaliła dziś z ławki dziewczynę, która przestała być taka fajna,jak na początku. Pisałam w grudniu("fotografia sprzed roku"), że tak to będzie,ale wtedy wszyscy znajomi rzucili się,że gaja taka nie jest. Dzisiaj wszyscy uznali.że dobrze postąpiła. Gdy stwierdziłam , że przyjaciółki powinny być ze sobą na dobre i na złe, okazało się że"One przecież wcale nie były przyjaciółkami"...ale przecież ona załatwia w ten sposób trzecią osobę,więc w zasadzie nie powinnam się dziwić. Ja bym z agą nie wytrzymała nawet minuty,ale przynajmniej nie robiłam jej nadziei i nie zostawiała w ten sposób. I prosze megg i aske: nie kłóćcie się ze mną w komentarzach o tę sytuację, bo na tym blogu pisze to,co czuje i mam prawo to czuć.

Kolejna osoba,która mnie totalnie rozczarowała: szyba. Powiedziałam jej niedawno,że Chris jest fajny(nic więcej), a ona polazła do niego dzisiaj i powiedziała, że się w nim kocham. A on na to, że jestem bardzo fajna,tylko żebym przestała być feministką! Przepraszam, ale feminizm jest częścią mnie i nie mam zamiaru zmieniać się dla jakiegoś dekla(słodkiego dekla,ale jednak dekla)...To jest oferta: bierzesz wszystko albo nic-powinnam się podobać cała, jako ja, a nie wybrane kawałeczki! A z feminizmem przystopowałam na 3 miesiące i żadnych efektów nie było...Ale przede wszystkim chodzi o to,że szyba zawiodła mnie i już nigdy więcej nie powiem jej nic ważnego. Za to odpłacę jej pięknym za nadobne:podczas tej rozmowy wyznała mi,że kocha się w Szambonurku. Myślałam,że nigdy jej nie skompromituję tą informacją, ale teraz nie mam już skrupułów. Zawiodła mnie.

Pani Marta-nadal ją lubię,ale po sytuacji opisanej 11 stycznia w notce"grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!" coś jakby między nami pękło. Nie potrafię patrzeć na nią tak,jak kiedyś. To zwyczajna duperela, tylu nauczycieli robiło mi 20 razy gorsze badziewie, ale zawsze myślałam o naszej wychowawczyni jak o qmpeli,a teraz wyskoczyła mi z tekściorem o moim "dającym wiele do życzenia zachowaniu". Tyle dziewczyn wyjeżdża z czymś w stylu"złazi pani z tipsów lakier", a mi powiedziała coś takiego, bo potrafię mieć odmienne zdanie i go obronić. Ktoś czytający tego bloga musi sie bardzo dziwić, że przejmuję się czymś takim, i, mówiąc szczerze, ja też się dziwię. Po prostu idealna dotąd nauczycielka okazała się człowiekiem...

Anka wkurzyła mnie bardzo swoim podejściem do chłopaków(przeczytacie o nim na cleo13, A$ka, cleoapti.co druga notka jest o niej), ale granicę przekroczyła na dyskotece,gdy dotańczenia z nią wolnego ustawiła się kolejka 10 chłopaków.Przecież robiła dużo gorsze rzeczy,zarywała facetów "uprzednio zajętych", ale wtedy...miarka się przebrała.



Chyba jedynymi osobami,do którychabsolutnie nic nie mam są Aska i Megg, ale one nie są moimi przyjaciółkami...szkoda




Ocenki 2005-01-25 18:59

Zmieniłam sobie muzę. Nie mam pojęcia, kim jest ta Hilary Duff, ale w oczy rzucił mi sie ten tytuł...piosenka mi sie bardzo podoba,jest taka jak ja, raz spokojna,cicha, raz gwałtowna,agresywna(bardziej agresywna,niż spokojna-to też się zgadza)...

Dziś mam już lepszy humorek,po przeczytaniu sobie wczorajszej notki dochodzę do wniosku,że chyba z deka przesadziłam. Od dzisiaj będę się skupiać na życiu. Na przykład na moim ocenkach na półrocze:

matematyka- -5

polak- 6

historia- 6

przyroda- 6

wf- 6(chyba)

muzyka- 5+ (grrrrrrr, a miało być 6)

informatyka- 5

angielski- 5(nie starałam się w tym półroczu)

religia-5 albo 6, nie wiem i mnie to nie obchodzi,nienawidzę księdza

zachowanie-wzorowe

Żałuję przede wszystkim muzy, bo liczyłam na 6. W końcu w dobrych szkołach pod uwagę bierze się też średnią z półrocza. Cóż, będę musiała teraz popracować...

Czytam tę notkę i się załamuję:chyba jeszcze nigdy nie napisałam tak nudnej notki...ale może komuś sie tak nie wydaje, więc proszę,napiszcie w komentach, które notki wydały sie wam najgorsze.

Pozdro dla: megg(nie mam pojęcia,za co), aski (o co ci chodzi z tą nieszczęśliwą bliską osobą?olek ma kłopoty?), madelle( fakt,wojna ze zgredami rozpoczęta!nie damy sie!) i pocahontas( życze odwagi przy wychowaniu dzieciaków). I dla każdego,kto czyta tego blogusia...całuski :*



śmierć... 2005-01-24 19:39

Moje notki z każdym dniem robią się coraz bardziej katastroficzne...ale dziś osiągnę szczyt.

śmierć...podobno daje ludziom ukojenie, pocieszenie i jest naszym jedynym przyjacielem...faktycznie, widmo śmierci nigdy nas nie opuszcza...podobno śmierć uwalnia ludzi od wszystkich nieszczęść...nie wiem, śmierć jest dla mnie czymś niepojętym. Wyobrażam sobie tylko swoje ostatnie chwile, gwałtowne próby dostrzeżenia w ciągu kilku sekund tego,czego się nie widziało całe życie, nabieranie oddechu z myślą, że może być już ostatni, przypomnienie sobie wszystkiego złego,jakie się wyrządziło,przerażenie, przed tym,co mnie czeka, powoli rozmywający się obraz świata, a potem nic...a może i nie nic, może życie po życiu, a może...śmierć to jedyna zagadka wszechświata,której nikt nigdy nie rozwiąże...wszystko można zamknąć w skomplikowanych formułach, liczbach,literach...ale tego nie.

Bo nie da się sprawdzić, co jest po śmierci i podać tego w radiu, nie da się powiedzieć, że śmierć to nic ponad kilka liczb, których nie trzeba się bać, nie da się sprawić,by znikł nasz nieodłączny lęk przed nią...Jedyne,co zostaje,to WIERZYĆ. Wierzyć w życie wieczne, bo właściwie każda religia jest po to, by wyjaśnić dwa zagadnienia:skąd się tu wzięliśmy i co się z nami stanie potem...i dlatego tak współczuję ateistom. Bo oni mają przed sobą tylko to życie, pędzą przez nie w przekonaniu, że tylko kilka sekund w wieczności zostało dla nich.

Piszę tę notkę, bo wczoraj znajomi rodziców mieli wypadek i wpadli pod ciężarówkę. Zaczepili się o podwozie i zostali zmiażdżeni...jechały cztery osoby. Dzieci żyją, ojciec jest w śpiączce,ale w dobrym stanie, ale Ona...nie wiem, czy gdy piszę te słowa, żyje jeszcze. Dla Niej nie ma już szansy...

Dziwne, że śmierć ludzi, których nie znamy, potrafi tak poruszyć...chociaż...o tej rodzinie kilka razy słyszałam, więc może nie tak obcy...Zawsze mnie dziwiło, że wszystkie fundacje w reklamówkach przedstawiają dzieci po imieniu,ile mają lat,na co cierpią.Ale teraz rozumiem: śmierć jednej Kasi chorej na padaczkę bardziej mnie zaboli niż rzesze bezimiennych ofiar tsunami. Bo o niej coś wiem,mam podstawy do zrozumienia,co czuła, a bezwiekowe dziecko z Azji jest dla mnie całkowicie obce. Bardzo dziwne...



Apatia... 2005-01-22 19:47

Od dłuższego czasu nie chce mi sie nic,totalnie nic...wstaję z łóżka, kładę się, nie zasypiam,ale nie chce mi się nawet otworzyć oczu...nie chce mi sie uczyć, odrabiać prac domowych, wychodzić na pole...moim największym marzeniem jest spędzić ferie w Krakowie, ale rodzice chcą mnie wyciągnąć do jakiejś potwornej Poęby, gdzie nie ma księgarni i jest jeden spożywczak...wieś ma jakieś 50 domów...ratunku! Oczywiście, nie mam nic przeciwko si jako takiej, Tymbark na przykaład wspominam z utęsknieniem, ale rodzice będą mnie chcieli ciągać po okolicznych lasach i pagórkach,a gdy wrócę do domu,będę mogła poczytać wyłącznie ocenzurowanego uprzednio przez nich Twista, bo Cogito nie ma tam w kiosku...Chcę sobie posiedzieć u siebie, zrobić powtórkę z wszystkich ukochanych książek, spróbować śledzić na bieżąco nowe wątki "Zbuntowanego anioła", o ile będzie mi się chciało włączyć telewizor.

Powoli zaczynam rozumieć fascynujące zwierzęta zwane leniwcami. Leniwiec śpi ok.20ha na dobę, a porusza się z prędkością 4-5 metrów na godzinę. Początkowo myślałam, że mój kot jest leniwcem,ale dzisiaj dokonałam wstrząsającego odkrycia: ja też jestem leniwcem . Dziś rano obudziłam się przed szóstą, ale heroiczną decyzję wstania i wzięcia z biurka księżki podjęłam po siódmej. Do wpół do dziesiątej udawałam, że śpię, czytając pożyczony od Judyty piąty tom Harry-ego Pottera. Przy śniadaniu tata zaproponował mi, że pojedziemy do Empiku po "Wolnych Ciutludzi", choć wiem, że nienawidzi Empiku i woli maleńkie, kameralne księgarenki. Gdy ostatnio wydali "Wiedźmikołaja", zaciągnęłam tam tatę tego samego dnia, tak jak z "Artemisem Fowlem.Kod Wieczności" i każdą książką, której oczekiwałam. Zawsze wyrywałam się do Rynku i byłam gotowa lecieć nawet w piżamie, więc rodzicom opadła szczęka, gdy zaczęłam coś mydlić o "Złej pogodzie"...sama jestem zaskoczona i pełna odrazy do siebie za takie lekceważące potraktowanie nowości Pratchetta.(właśnie czytam fragment tej książki na Merlinie.pl. Przez google znalazłam mnóstwo informacji o niej. Fragment spox,zwłaszcza, że już w pierwszym rozdziale brat bohaterki napadniętej przez potwora woła, że chce siusiu. Dzieciak wogóle poczucia dramatyzmu nie ma...).

Wracając do lenienia się: dziś nie chciało mi się nawet wyjść z aską na pole.Sorry,aska...



2005-01-21 19:13

Zaczne od totalnego absurdu, który wcale, a wcale nie jest zabawny: Piotrek został oskarżony o regularne bicie Grześka i jakiegoś Gąsiora oraz o zastraszanie Szopena, przez co któryś z nich rzekomo próbował popełnić samobójstwo...wszystko fajnie,tyle że Piotrek ma jakieś130cm wzrostu, a np.Szopen jest wyższy od większości nauczycieli, i nie za bardzo wyobrażam sobie tego kurdupla grożącego mu. Grzesiek za to jest jednym z najsilniejszych chłopaków w szkole, a gąska, czy jakoś tak to postrach osiedla. Jednak któryś z ojców zadzwonił na policję i naopowiadał tych bzdur, a dziś Piotrek poleciał na dywanik do dyrektorki i podobno mogą go nawet wywalić ze szkoły... Boże, przecież piotrek nie umiałby nawet pokonać drugoklasisty na rękę, a żeby kogoś uderzyć, musiałby podskakiwać! Piotrek, trzymaj się, klasa jest po twojej stronie, zwłaszcza, że szopen gdy dowiedział się, że był zastraszany, zaczął się śmiać. To chore!

Teraz trochę lepsze wiadomości: z majcy mam piątkę, ponieważ przeszłam do etapu rejonowego w olimpiadzie, a do finału zabrakło mi cholernych 2pkt.(na 50).

Za to w olimpiadzie humanistycznej jestem w finale i muszę znowu czytać mnóstwo lektur.Ale sie ciesze, może bede laureatką jak w tamtym roku...chcę sie dostać do dobrego gimnazjum...dobra, ale finał mam w marcu, tuż przed testem kompetencji, więc muszę kuć 2 razy więcej. Nie będzie łatwo...

Popołudniu byłam u megg. Zjawił się też Chris, Aska, Anka, na chwile Patryk(żeby sie go pozbyć musieliśmy udawać, że impra skończona i rozchodzimy sie do domów.Pięć minut później wróciliśmy), Szopen, który ściągnął magdzie kolejnego syfa na kompa(pamiętajcie, nie zostawiajcie włączonego neta przy gościach!)...i chyba tyle. Ale darliśmy sie, jakby nas była setka. Gra w Twistera przy chłopakach posiadających pokażny zestaw skojarzeń okazała się nie najlepszym pomysłem. Potem zaczęliśmy latać po całym domu z wrzaskiem, co jest alternatywą na każdej imprezie zaczynającej siadać A potem zjawiła się mama megg i musieliśmy się zmywać.

I jeszcze jedna wiadomość, szczególnie bliska memu serduchu: Wychodzi nowa książka Pratchetta! Nie ze Świata Dysku, niestety, ale z serii dla nieco młodszych, którzy nie łapią jeszcze dowcipów politycznych. Książka ma mówić o jakichś Ciutludziach, których wywalono z Krainy Baśni za nadużywanie alkoholu i wszczynanie bójek. To będzie rozzzzzkosznie demoralizujące...

Komentuj(0)


17.04.2005 :: 14:56
do prawdziwej Sztuki dazy sie po wyboistej drodze..."bledny login lub haslo!" 2005-02-07 19:24

Własnie wyszła ode mnie Szyba. Bawiłysmy sie calkiem,calkiem, zwlascza, gdy przypalilysmy budyn...ten garnek juz nigdy nie bedzie taki,jak kiedys :). Dostalam tez prezent urodzinowy-zeberke NICI- od razu sobie ja przypielam.

Dzis w nocy postanowilam zalozyc drugiego bloga i pisac na nim opowiadanie...od jakiegos roku jestem zafascynowana postacia lorda Vetinari, Patrycjusza Ankh-Morpork z ksiazek Pratchetta. Stworzylam sobie swoje alter-ego, na wzor Vetinariego, tyle, ze kobiete, oczywiscie...wyksztalcenie skrytobojcy, chlodna, opanowana, nie okazujaca zadnej emocji, wyrachowana, przerazajaca, genialna...posiadajaca wszystkie cechy,ktorych mi brak.

To opowiadanie nie byloby jakims tanim romansidlem opartym na nielogicznych intrygach, bo tym sie brzydze...skupialoby sie tylko na jednym: walce o wladze...

Pierwsze zdania brzmialyby: Lirael Halinor byla bardzo nietypowym dziekiem. Nie lubila towarzystwa rowiesnikow , nie chciala wychodzic na powietrze, calymi dniami przesiadywala w zakurzonej bibliotece i-ogolnie rzecz biorac- przejawiala dosc wampiryczne sklonnosci. Jej rodzice zywili powazne obawy, czy nie odezwala sie w niej krew prababki.

Probowalam zalozyc bloga na eblogu, ale trzeba podac rodzaj wyksztalcenia, a opcji "niepelne podstawowe" nie bylo. Za to na mylogu mimo, iz zalozylam bloga, przy logowaniu w kolko pojawia mi sie informacja o " zlym loginie lub hasle". Badziewie!






2005-02-06 15:08

znalazlam cooltowego bloga- http://www.master-of-potion.mylog.pl/ .Severusa Snape
Komentuj(0)


17.04.2005 :: 14:59

2005-02-14 18:44

nienawidze walentynek, nienawidze walentynek, nienawidze walentynek...

jak sie moglam spodziewac, nic nie dostalam...i niech megg i aska nic mi tu nie gadaja, ze tez nie dostaly, bo one maja chlopakow i, wraz z nimi, gratis swiadomosc, ze jednak komus sie podobaja...

mialam dzisiaj cudowny dzien...brrrrrrrr!po powrocie ze szkoly poszlam do dentysty i moje zaby zostaly pozbawione jakichkolwiek zludzen na swoj temat...przykre. Babka mi rozbabrala trzonowca, zainkasowala sporo kasy i kazala sie zglosic 1 marca po plombe...1 marca pisze olimpiade...podwojnie zly dzien.

dostalam dzis za to spozniona kartke urodzinowa od cioci, ktora wloczy sie gdzies po swiecie.slodkie:Arab calujacy w pysk slicznego wielblada...a z tylu:"prawdziwych przyjaciol poznaje sie..po pysku...usmiechu na wszystkie chwile urodzinowo zyczy ciocia Ania".

a tutaj drobniutkie walentynki dla znajomych...

megg

aski

paulinki

anki

madelle

moe

pocahontas

dotyku aniola

no i...jak zapomnialam o kims, to jest dla niego







jest taki dzien... 2005-02-13 20:11

...ktorego nienawidze najbardziej na swiecie! Jest gorszy 23 grudnia, gdy wszyscy lataja w kolko z wrzaskiem wpadajac do wiader z plynem do podlog...jest gorszy od 1 wrzesnia, gdy mam przed soba dziesiec miesiecy siedzenia w lawce i kucia rzeczy, ktore nigdy mi sie nie przydadza...jest gorszy od wtorkow, gdy mamy 3 wuefy pod rzad i religie ze zidiocialym ksiedzem, ktory twierdzi , ze "do syta" pisze sie razem...jest gorszy od lekcji z kapciowa o gebie jak splesnialy kapec...mowie tu o-ta daaaaaaaaa!- WALENTYNKACH.

Szlag, jak ja ich nienawidze! To obrzydliwe, komercyjne swieto kultu coca-coli, chipsow i oglupiajacych pism dla nastolatek...i, na dodatek, nigdy nie dostaje walentynek...raz dostalam, ale teraz jej nadawca chodzi z moja eks-przyjaciolka i okazal sie podlym draniem, jak wiekszosc facetow...

ja marze o...nie iem, o czym. gdyby zyl naprawde, kochalabym Draco Malfoya...albo jakiegos nawiedzonego poete-cpuna, ktory pisywalby o mnie wiersze, nazywajac mnie "boska ksiezniczka nocy"...ale czy chlopak stworzony przez moja skrzywiuona wyobraznie, nawet, jesli by istnial, znioslby mnie i moje feministyczne poglady?watpie.

A
Komentuj(0)


17.04.2005 :: 15:00
2005-02-17 17:11

Kiedy staje przed nimi
w cieniu podejrzenia
jest jeszcze cały
z materii swiatła

eony jego włosów
spiete sa w pukiel
niewinnosci

po pierwszym pytaniu
policzki nabiegaja krwia

krew rozprowadzaja
narzedzia i interrogacja

żelazem trzcina
wolnym ogniem
okresla się granice
jego ciała

uderzenie w plecy
utrwala kręgosłup
miedzy kałuża a obłokiem

po kilku nocach
dzieło jest skonczone
skórzane gardło anioła
pełne jest lepkiej ugody

jakze piekna jest chwila
gdy pada na kolana
wcielony w winę
nasycony trescia

jezyk waha sie
miedzy wybitymi zebami
a wyznaniem

wieszaja go głowa w dół

z włosów anioła
sciekaja krople wosku
i tworza na podłodze
prosta przepowiednie

Z.Herbert"Przesluchania Aniola"

po raz pierwszy przeczytalam to, gdy z nudow przegladalam sypiacy sie tomik Herberta...zwrocil moja uwage tytul. Potem przeczytalam mnostwo jego wierszy, ale zaden juz mnie tak nie poruszyl...ludzie potrafia popelnic kazde swietokradztwo, by spelnic swoje zamiary.No, a przeciez to Jezuici stwierdzili "Cel uswieca srodki", wiec niczemu juz nie mozna sie dziwc.

...czasami czuje sie jak ten Aniol (nie jestem taka dobra i niewinna, znaczy sie, ale nie o to tu chodzi...): wydaje mi sie, ze ludzie postanowili mi udowodnic, ze jestem do niczego, glupia, wredna(fakt), pyskata...robia wszystko, zeby mnie osmieszyc, zdolowac, zmusic do poddania sie i przyznania do bezsensu mojego istnienia...a ja nie mam sily z tym walczyc...uzywaja rzeczy gorszych od zelaza i wyrafinowanych tortur...traktuja mnie jak nudnego kujona, powietrze lub przemadrzalego bachora...nikogo nie interesuje, zwlascza, gdy w poblizu jest ktos z tzw. "grupy trzymajacej wladze" czyli najfajniejszych osob w klasie...przekonalam sie o tym najbardziej bolesnie, gdy osoba, ktora mialam za przyjaciolke, urzadzila mala impreze i zaprosila na nia wlasnie dwie osoby z tej grupy: chodzila za nimi na dwoch lapkach, gadala tylko z nimi, a ja nosiam za nimi szklanki z sokiem i chipsy...*bo ja jestem taka dyzurna sluchaczka, ktorej mozna wygadac wszystkie zlosliwosci na temat dziewczyny, z ktora sie poklocilo...nawet szyba zaprzyjaznila sie ze mna tylko po to, by narzekac, jaka Dorota jest glupia, prymitywna i gruba...ludzie chca mnie tak totalnie pognebic, ze wysmiewaja nawet to, co umiem robic w miare dobrze:dzisiaj wysluchalam bardzo dlugiej mowy na temat tego, jakim beztalenciem plastycznym jestem. Autorka jej byla osoba, ktora rysuje tak, jak ja w drugiej klasie... juz nie mam sily z tym walczyc...



*nie mam pretensji do zadnej z was,ale do szyby, a okreslenie"grupa..." bynajmniej nie jest zlosliwe...po prostu w naszej klasie sa ludzie i ludzie, a na to wplywu nikt nie ma...





Przemily dzionek... 2005-02-16 19:23

Cholera czlowieka bierze, jak sie ma cos takiego! Najpierw burok (ksiadz, znaczy sie) wydarl sie na mnie, bo...zacznijmy od poczatku-zawsze w Wielkim Poscie mamy rekolekcje. Lubimy to, bo idziemy do kosciolka, gdzie mozna sie pochichrac w spokoju, zamiast ziewac na lekcji...ale tym razem mamy rekolekcje nie tylko w pon. wt. i sr., ale i w niedziele! Mamy sie zjawic w jego kosciele o 10, bo inazej dostaniemy jedynki. Taki drobiazg, ze wiekszosc klasy chodzi do innej parafii, a dwie dziewczyny przeprowadzily sie i do szkolki dojezdzaja z takich Grodkowic na przyklad. I w niedziele tez musza sie zjawic w Krakowie. Gdy to mu powiedzialam, wydarl sie na mnie, ze one mu tego nie mpowiedzialy, tylko ja, wiec to chyba ja mam jakis problem...jasne, ich to nie obchodzi, nie?gajke to szlag trafil, jak sie dowiedziala, ze nawet niedzieli nie bedzie miala wolnej od tego debila. Nadstawilam za nie karku i od dzis mam nauke, ze nie warto mowic cokolwiek komus, kto nie zna nawet podstaw ortografii :).

No a potem sprawa z Szyba...szkoda gadac. Takiej plotkary nigdy w zyciu nie widzialam...nic jej sie w nikim nie podoba- aga ma idiotyczna czapke, judyta za szerokie biodra, dorota celulitis na brzuchu(!), magda pryszcze i za dlugie zeby, aska sie glupio smieje...Boshe!i zawsze umie kazdego pocieszyc...mowie jej o sprawie z ksiedzem, a ona mi jedzie z tekstem., ze mam paskudne paznokcie...tylko ona jest idealna! a jak jej powiedzialam, ze gajka jakos nietypowo polaczyla kolory(bezowy sweterek i wystajace spod niego blekitne rekawy), na przerwie polazla do niej i powiedziala" Wiesz, aga mowila, ze masz paskudny ten sweter i wygladasz w n im debilsko"...znowu to samo, co wtedy, gdy polazla do Chrisa i stwierdzila, ze sie w nim na zaboj zakochalam, a tymczasem ja powiedzialam jej, ze czasem jest fajny...obrzydliwe!Jedyny zysk z tej "przyjazni" to natchnienie, jakie mi szyba daje, gdy mnie wkurzy. Ten wielsyk o snie i przebudzeniu to stad wlasnie...

Chyba sie od niej przesiade...juz i tak polowa nauczycieli ma do mnie pretensje, bo nie wiem, co sie dzieje na lekcji. No a jak mam wiedziec, jak mi w kolko jazgocze nad uchem i nie daje sie uciszyc?!

A
Komentuj(0)


17.04.2005 :: 15:03

2005-03-12 19:56

Nie będę dużo pisać,bo coś mi się dziwnego z klawiaturą dzieje...zapraszam tylko wszystkich blogowiczów do rozwiązania funtestu o mnie(mam go w linkach:"Na ile mnie znasz?Sprawdź!").Pytania nie dotyczą faktów z mojego życia,których bym nie opisywała na blogu,więc sprawdzić się mogą nie tylko ci,którzy mnie znają osobiście...właściwie pytania dotyczą tylko mojego charakteru i nie oczekuję,by ktoś znał mojego blogusia na pamięć...zapraszam!



Zmiany 2005-03-11 13:17

Pozbyłam się hasła.Uznałam,że skoro tak mi zależy na komentach,to muszę po prostu zaryzykować namierzenie przez matkę Damiana.Zmieniłam tesh szablonik(patrzcie-wchodzą mi kofffane polskie litery!)...śliczny,nie?Tyle razy byłam na Layouts.ownerze i nigdy nie zajrzałam na ten...A ten rysunek na górze...stawiam moje adidasy,że to Clamp!

Nie mam pojęcia,czemu,ale jestem dziś po prostu przepełniona optymizmem.Zapewne spory udział w wywoływaniu uśmiechu na mej facjacie miała Szyba,która (przez trelefon,ma się rozumieć)wyżalała mi się,że od miesiąca czyta "Hobbita"(lektura szkolna) i nie może przez niego przebrnąć,bo"...oni tak tylko siedzą,jedzą i gadają o jakimś smoku.Nic więcej się nie dzieje".Oznacza to,że dotarła mniej więcej na piętnastą stronę...jeszcze bardziej rozśmieszył mnie tekst,że"Jest fanką fantasy,ale jakoś Tolkiena i książek w tym stylu nie lubi".Śmiać się,czy płakać?

Szukając stron o fantastyce znalazłam wspaniałą wiadomość:kręcą pierwszą część "Opowieści z Narnii"!Reżyserię wziął na siebie facet od Shreka, a muzykę robi...ta-daaaaaaa!-Amy Lee z mojego ukochanego Evanescence...ludzie,jak ja koffam Narnię!Pierwsze zdanie,jakie w życiu przeczytałam, brzmiało"Zaklinam was,uwolnijcie mnie!Na wszystko,czego się lękacie,na wszystko,co kochacie,na jasne niebo Nadziemia,na Wielkiego L:wa,na samego Aslana,rozkazuję wam...".Mama,która wtedy prasowała, przypaliła bluzkę,jako że mimo starań rodziny,kupowania mi książek w stylu"Kłopotów króliczka Królinka"(to było straszne),za nic nie chciałam nauczyć się czytać.Cudu dokonało "Srebrne Krzesło"Lewisa.




2005-03-10 20:39

Piszem krociotko:w koncu napisalam kolejny rozdzialik o Lirael.Jest bardzo dluuuuuuuuuuuuuuuuugi(jak na moje mozliwosci).Od dzis bloga o Lirael nazywac bede "Ksiega Snów".UWAGA!Dodalam tez tam nowa muzyczke,aczkolwiek nie dziala,gdy sie strone zminimalizuje...wcielo mi takze odtwarzacz




2005-03-09 16:09


Mam dola



Cholernego, zmutowanego, wielgachnego dola.Szlag!


Jestem przeziebiona, snuje sie po mieszkaniu niby cien z czerwonym nosem.Ponad tydzien temu byl final olimpiady.Nie pisalam,lezalam w lozku z garaczka. Tata,wierzacy w prehistoryczne metody leczenia,zmusza mnie codziennie do wypijania imbiru(znaczy wody z gotowania imbiru,sam imbir toby mi rozpuscil zeby)z miodem,cytryna i czosnkiem.Bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!

Dzisiaj moj stan ducha osiagnal takie dno, jakiego jeszcze swiat nie widzial.W ciagu niecalej godziny zuzylam wszystkie chusteczki, a strony ksiazki sie nieomalze rozplynely...popelniajac zyciowy,ze tak powiem,blad,postanowilam ostatnio przeczytac po raz wtory "Wladce Pierscieni".Nie pamietalam,ze Tolkien stworzyl takie arcydzielo,historie schylku Trzeciej Ery zglebialam z zapartym tchem, wczoraj sie poryczalam nad losem Golluma...ale, kurde,czemu elfowie wraz z Frodem i Gandalfem odeszli ze Srodziemia?!Wiem, gdy zniszczono Pierscien Jedyny,Narya, Vilya i Nenya stracily swoja moc,a Lórien i Rivendell porwaly strumienie czasu...wiem,ze Gandalf spelnil swoja misje i jako Olorin, jeden z Maiow,odszedl do reszty aniolow(badania wskazuja na to,ze cala Biala Rada to aniolowie w smiertelnych cialach,zeslani do walki z Sauronem)...ale,do ciezkiej cholery,CZEMU?!Czemu Srodzieme nigdy nie bedzie juz takie jak kiedys,jak hobbici poradza sobie bez elfow...moze nie wiedzieli,ale przeciez byli im potrzebni...

zapewne na Ziemi nie ma istoty,ktora mnie zrozumie.Ja sama nie wiem,o co mi chodzi,bo przeciez to tylko glupia ksiazka...ale czuje,jakby wraz z Elfami Wysokiego Rodu z mojego zycia odplywalo cale piekno...



Przed chwila wyszla ode mnie megg.Probowala wykasowac cala te notke(na szczescie zapisalam ja w notatniku),napisala mi za to na blogu"jestem glupia".Nie bede tego kasowac, da to swiadectwo poziomu umyslowego niektorych z rzekomo rozumnych istot.Zostawila mi sterte zeszytow do przepisania i batonika,jakiego dziewczyny dostawaly na Dzien Kobiet."Nie martw sie-powiedziala-to nadgryzione,to moj pies".Tym mniej wiecej optymistycznym akcentem koncze notke.










Cholera!Skasowalam sobie note!A byla taka dluga...

No, w kazdym razie bylam dzis u megg i byla taka jazda, ze...

Na poczatku robilysmy sobie spokojniutko palme na prezentacje naszej szkolki w urzedzie miasta. Potem zaczelysmy dzwonic po znajomych i nieznajomych z tekstami w stylu"Zdzichu, koniec z nami...zapmnij o tych chwilach szczescia, zapomnij o mnie...nigdy ci nie wybacze".Cudo!

Potem tradycyjnie wlaczylysmy muze na fulla i zaczelysmy hasac po lozkach w rytm Groove Coverage. Ja tradycyjnie hasalam po nowym lozku anki, siory megg. W pewnym momencie wybilam sie nieco za mocno i wyladawalam jak tarzan, jak to pozniej okreslila a$ka.W kazdym razie pod soba uslyzszalam glosne chrupniecie...uuuuuuuuuuups!

Jedna deska wypadla, druga zlamana...Probowalysmy podniesc materac i wsadzic deski z powrotem, ale okazalo sie, ze to badziewie wazy jakas tone...jedyne, co osiagnelysmy, to to, ze z jednej strony materacyk spadl z obramowania :/

dostalysmy totalnego speeda, jako ze anka miala wrocic za jakies pietnascie minut.Ryzykujac totalna masakre twarzy wsunelysmy sie pod lozko i probowalysmy to podniesc od dolu, ale na darmo.

Bylam bliska ataku histerii i to zapewne sprawilo, ze wlazlam pod lozko z powrotem i samodzielnie wypchnelam pier...niczony materac na swoje miejsce.Inna sprawa, ze akcje trzeba bylo jeszcze powtarzac ze trzy razy, zeby wepchnac deski...trzeba bylo w nie porzadnie rabnac piacha...zlamana podparlysmy maskotka megg w ksztalcie swini.

Postanowilysmy sie nie przyznawac w nadzie, ze kiedys anka zmeczona lutnie sie na lozko i dechy dopiero wtedy zachrzeszcza, a wszystko pojdzie na nia. Dla nas wystarczajaca pokuta byl strach przed pajakami spod lozka, bol rak i drzazgi z desek we wlosach...ekhhhhhhhhhhhhhhhhhhh...



Ludzie, JAK JA TO ROBIE?! Gdziekolwiek sie zjawie, cos psuje...nie ma imprezy, na ktorej bym czegos nie stlukla, kazdego kompa potrafie zalatwic, na urodzinach aski w pierwszej klasie przewrocilam choinke, a kiedys u megg siadlam na biurku i sie pode mna zawalilo...nie rozumiem, przeciez mam tylko 2kg nadwagi...





NIENAWIDZE, NIENAWIDZE,NIENAWIDZE 2005-02-22 19:52

go! Ksiedza mam na mysli...

Na religii dal nam zadnie do rozwiazania i kazal wpisac odpowiedz kolorowym dlugopisem. Jako, ze nie mam korektora, rozwiazalam to olowkiem, zeby moc zawsze poprawic bledy( sporo osob w klasie tak robilo)...gdy skonczylam, spytalam, czy moze byc olowkiem, a on na to wyjezdza z tekstem"No, jak cie nie stac na dlugopis..."OK, mnie stac, ale jakby powiedzial cos takiego komus, kogo naprawde nie stac...jakby sie to dziecko poczulo?Wscieklam sie, dostalam speeda i zaczelam poprawiac caly tekst zelem, a on uznal za stosowne komentowac to na cala klase:"Patrzcie, ale sie wsciekla...tak szybko pisze, ze sie zaraz kartka zapali...lepiej zadzwoncie na straz pozarna..."itepe. Buchacha, strasznie smieszne.

Potem ten sadysta, wiedzac, ze bartek jeszcze nie zdazyl rozwiazac tego badziewia, kazal mu je przeczytac. Krupnik(albo zurek-bartek to rzadko uzywana wobec niego forma) zaczerwienil sie, i stwierdzil, ze jeszcze nie ma. No to ten...lepiej nie bede pisac, o czym mysle, bo tego bloga czytaja nie tylko osoby, ktore powinny...powiedzial, ze poczekamy na niego. Zuras zrobil sie jeszcze bardziej czerwony i probowal rozwiazac zadanie, ale w kolko sie chyba mylil, bo rozwiazal po 10 minutach dopiero.Wtedy ksiadz kazal nam bic mu brawo...jedyna w klasie sie nie smialam i nie klaskalam, bo uwazam, ze to upokarzajace i naprawde moze sprawic przykrosc. Wtedy ten...ekhem, nic nie pisze, domyslcie sie, o jakie slowko mi chodzi...powiedzial " A teraz brawa dla pani ********* za ambicje" a gdy klasa zaczela znowu sie chichrac i klaskac, spojrzal na mnie zlosliwie. Podlec!

Opowiedzialam mamie cala sprawe i spytalam, czy moge nie chodzic na religie...mama wygladala na naprawde zmartwiona, gdy mi wyjasniala, ze jesli nie bede miala na swiadectwie oceny z religii, to nie bede mogla sie jej uczyc takze w gimnazjum, wiec nie przystapie do bierzmowania i nie wezme nawet slubu koscielnego...o nie, przez jednego buroka nie zaprzepaszcze calego zycia...nie, zrobie wszystko,zeby miec jeszcze szostke na koniec roku, zeby nie mial sie do czego przyczepic...



Popoludniu bylam u megg. Mial przyjsc takze damian , wiec przez chwile sie wahalam, przypominajac sobie swinstwo, jakie mi zrobil, ale w koncu postanowilam, ze zapomne o nim i sproboje z nim rozmawiac, jakby nigdy nic...

zanim przyszedl, puszczalysmy na fulla wioche imieniem Patrick Nuo i wrzeszczalysmy "1, 2,3,4...5 days!" skaczac po lozku siory magdy. Potem, gdy do drzwi zapukal damian, dziewczyny ukryly mnie w szafie, a same zachowywaly sie, jakbym byla dwa kilometry stad, nawet mnie zaczely obgadywac...fajnie bylo. Potem wyciagnely go do kuchni po sok, a ja wyskoczylam z szafy i siadlam normalnie na krzeselku. Gdy wrocil, spojrzal na mnie, nie odezwal sie slowem, ale nawet nie raczyl wejsc do pokoju, mimo dlugich namow dziewczyn. Nie chcial przebywac nawet ze mna w jednym pomieszczeniu, jakby to on mial miec do mnie o co pretensje. W kazdym razie, z calkiem milego popoludnia zrobil sie koszmar, aska z magda lataly od Damiana do mnie, probojac namowic do podania sobie reki...coz, jesli gosc mnie tak traktuje, to laski bez.W koncu sie zmylam do domu, bo mialam wrocic na szosta, a juz dochodzila...

Ogolnie dzionek oceniam jako beznadziejny, choc pierwsze pol godzinki u megg bylo spox...



spieszmy sie kochac koty...tak szybko odchadza 2005-02-21 19:03

jakie pikne sny mialam w nocy...najpierw snilo mi sie, ze jestem corka doktora Zywago(ogladalismy wczoraj rownoczesnie wersje z lat 60 i z 2002...jedna scena, przelaczamy, druga scena-przelaczamy...)i wyruszylam z nasza klasa do kopalnii Morii (to przez te idiotyczne zajawki "Druzyny Pierscienia" na TVN.moga ksiazke obrzydic...), i ze tam zaczely nas gonic orki (nie te istoty z fantasy...PRAWDZIWE, plywajace orki!), wiec nawialismy, ale wtedy zaczely nas scigac Hasacze(kto nie wie, co to jest, to niech zajrzy w linki), a potem bylo cos jeszcze bardziej pohasanego , ale nie pamietam...i, jak cos, to wcale nie zmyslam. Z niektorymi snami moglabym sie spokojnie udac do psychoanalityka.

na przystanku czekala na mnie przerazajaca wiadomosc: pewna osoba, ktorej wcale bysmy tu nie chcialy, czyta nasze blogi...uwazam sie za geniusza, poniewaz zamiast rozwazanego dlugo przeze mnie nicka Gunia wybralam postac historyczna. Dzieki temu baba jeszcze nie znalazla mego blogusia.

w szkolce na pierwszej lekcji byl tescik z przyry...megg, z ktora siadlam,postepujac wybitnie rozsadnie, zostawila sobie zeszycik na lawce, dzieki czemu przedyktowala mi pol sprawdzianu...spox, dzieki, magda.

co do siedzenia...juz dluzszy czas temu postanowilam sie rozsiasc z szyba, bo w kolko do mnie gada, ja sie z nia kloce, probujac ja uciszyc, a potem nauczyciele sie na mnie wsciekaja, bo nie wiem, co sie dzieje na lekcji...na dodatek, umowilam sie z megg, ze jak sie rozsiade z szyba, to siade z nia...z tego powodu pol klasy pozmienialo miesca, zebysmy mogly siasc razem (to zdanie jest nielogiczne, wiem doskonale). Ale ja wciaz nie moge sie zdobyc na odwage, i powiedziec szybie, ze stad spadam...dzis, gdy sie spoznila, siadlam z megg i myslalam, ze w koncu pojmie aluzje, ale ona zapomniala juz totalnie o awanturze, jaka mi w piatek zrobila...

mialam jej to dzis powiedziec, ale...umarl jej kot. Mial kilka miesiecy ...znalezli go martwego w kontenerze.A ona teraz ryczy, bo"Dopiero teraz zrozumiala, ze go kochala". Pamietam, ze nie chciala go nawet karmic, bo twierdzila, ze to kot jej ojca, a nie jej...i jak kladla go na kolanach, glaskala, a gdy w koncu zaczynal mruczec i mruzyl oczy, gwaltownie wstawala- uwazala, ze to zabawne, gdy spadal z przenikliwym mialkiem na podloge...i wciaz zmieniala mu imie:mial ich chyba 20, az w koncu przestal reagowac na jakiekolwiek i stal sie po prostu Kotem.

Patrzac na to wszystko dochodze do wniosku, ze dla Kota smierc byla wybawieniem...mysle, ze w kocim niebie nikt przenajmniej nim nie rzuca przez pokoj, by dowiedziec sie, jak daleko doleci.

Szyba stwierdzila, ze naprawila swoje winy i powiedziala nad jego trumna, ze go kocha. "Tak, na pewno sie ucieszyl"-powiedzialam. "Tez tak mysle"-padla odpowiedz.

Cholera, kto go zabil?! Pamietam, jak go nosilam na rekach, i jak mi usnal na kolanach...mial takie slicne, wielkie oczy...dobra, koncze temat, bo znowu sie porycze.

W kazdym razie nie mialam serca dobijac Szyby sprawa z lawka...



2005-02-20 18:21

dobra, pisze krotko: dalam nowy rozdzial o Lirael. Czytajcie i komentujcie, plisssssssssssssssssssssssssss...



2005-02-19 19:19

dzien jak dzien...szkoda marnowac czasu na opisywanie sprzatania, uganiania sie za kotem, bo trzeba go wyczesac, utopienia w kiblu dozownika od Brefa (mamy problem...utknal w rurze =/ ).

mama posyłała mnie dzis ze trzy razy do sklepu po jajka (sernik to naprawdę skomplikowane ciasto ). Raz poszłam do budki naprzeciwko naszego bloku...i wiecej tego bledu nie powtorze. Wrocilam do domu po ponad poł godziny, bo babka stojaca przede mna zamiast kupowac wdala sie ze sprzedawczynia w dyspute na temat gotowania rosolu...potem, gdy juz mialam kupic te upiorne jajka, baba wrocila sie od drzwi ,poprosila o kefir i zaczela sie rozwodzic nad pieknem polskiej kuchni(eeeeeeek?), z tego zeszlo na maklowicza(z dialogu wywnioskowalam, ze w pewnych kregach uchodzi za przystojniaka) i na calkowity brak wymagan wspolczesnych dziewczat...potem dowiedzialam sie o przypuszczanej ciazy sasiadki sprzedawczyni, a potem babka sobie poszla...a potem wrocila po zapalki...Boshe, ilez wycierpialam dla tych idiotycznych jaj!

gdy w koncu pasztet opuscil budke, pomyslalam, ze wlasnie dokonalam czynu paranormalnego i ujrzalam Szybe z przyszlosci.Kto wie, moze miedzy ziemniakami a pietruszka ukrywa sie tunel czasu...




balladyna, gadajace koty i wredna plotkara... 2005-02-18 18:01

chyba musze zaczac uwazac...podobno jakis nauczyciel znalazl bloga dziewczyny z naszej szkolki...a ze nie za duzo osob pisze u nas blogi, to moge sie modlic tylko, zeby to nie byl moj...od tej pory bede pisac o belfrach nieco mniej, tak na wszelki wypadek...

dzis pani powiedziala, jakie przedstawienie bedziemy robic...Balladyne! spox...strasznie chcialabym grac balladyne, ze wzgledu na wszystkie mordy, ktorych dokonala i na to, ze jest wlasciwie jedyna postacia z charakterem...no i ma ciemne wlosy:]. Ale nie dostane tej roli i bede miala szczescie, jesli zagram konia...bo moga mnie ustalic np.jednym z elfow...Boshe:ja jako Skierka...modlmy sie, zeby to dostala glucia...

wygrzebalam w szafce plytke ali Janosz (no comments...lubie ja) i slucham jej, ale oczywiscie plyta jest porysowana, tak ze szlag trafil najlepsiejsza piosenke...szkoda, Sklamalam jest takie sliczne...

mialam dzis ciezka rozmowe z szyba, ktora stwierdzila, ze zupelnie nie doceniam tego, co dla mnie robi...ona uwaza chyba, ze przyjazn polega na dawaniu drogich prezentow urodzinowych...no, alibo przeinaczania wszystkiego, co powiem i trabienia o tym po calej szkole...hmmmmmmmm...nastepnie,gdy stwierdzilam, ze wszystkich obgaduje,a potem, gdy sie dana osoba zjawi, zaczyna jej sie podlizywac, dowiedzialam sie, ze-trzymajcie siem-ona jest po prostu szczera!to mnie totalnie zwalilo z nog i juz sie nie odezwalam...

pisze kolejny rozdzial opowiadanka, teraz juz koncze opisy i skupiam sie na akcji...i gadajacych kotach...hehehe...


Komentuj(0)


17.04.2005 :: 15:04
Jajleluja! 2005-03-27 15:43

Sorki,ze tak dlugo nie pisalam notek,ale na prawde nie mialam czasu.A poza tym balam sie wlaczac kompa,bo ostatnio pojawil mi siem taki napis"Skaner dostepowy Avast![moj antywirus]zostal zablokowany."Myslalam,ze zlapalam wira,ale dzis nic takiego sie nie zjawilo.

Czwartek i piatek spedzilam wybitnie rozrywkowo,oddajac sie takim porywajacym rozrywkom jak mycie okien,mycie porcelany,mycie podlog,mycie ksiazek i mycie praktycznie syskiego=O/ .

Dzien wczorajszy tesh nie zaliczal sie do chwil relaksu i lenistwa...pani od polaka uznala,ze 23 zadania na piatek beda swietnym sposobem na powtorzenie wiadomosci do kompetencji...tylko,ze te zadania to nie byly jakies takie krotkie cwiczonka ortograficzne,ale np.opowiadania z uzyciem dialogu,listy oficjalne i nieoficjalne...zajelo mi to ponad 7 godzin.Miedzy czwarta godzina pracy a piata mama z niewiadomych przyczyn wygnala mnie na polqo,bo podobno to dobrze dziala na mozg.Och,gdyby wiedziala co robilam tam z dziewczynami,stracilaby te pewnosc...znalazlysmy na placu duza deske(ktos urwal z lawki, zapewne) i ulozylysmy ja rowno miedzy hustawkami,tak,aby opierala sie o ich siedzenia.Gdy rozhustalysmy je,deska hustala sie miedzy nimi jak lawka.Potem na niej po kolei siadalysmy,a gdy osiagala odpowiednia wysokosc, skakalysmy "na ocene".Za skok,przy ktorym wyladawalam dokladnie na tylku,otrzymalam 5,a za drugi-6.W klasyfikacji ogolnej nikt nie mogl sie ze mna mierzyc=O)

Dzis poszlismy do kosciolka na 9, potem sniadanko...oj,chyba przesadzilam z szyeczka...przelatuje mi takze przez glowe mysl,ze kielbasa z pascha (a'propos-nikt w naszej klasie nie wie,co to jest pascha!)to nie najlepsiejsze polaczenie=O/

Zycze syskim NORMALNEJ Wielkanocy,bez badziewnych kurczaczkow i krolikow z czekolady.Wielkanocy,nie okazji do niepojscia do szkoly i zjedzenia ciasta.,Wielkanocy,a nie dnia ogladania non stop telewizji...


Komentuj(0)


17.04.2005 :: 15:06
2005-04-16 13:46

Postanowiłam zaniedbywać swojego bloga.Zamiast notki dam tutaj totalnie odjechany i nudziarski dla laików zapis czata z Terrym Pratchettem w czerwcu 2004,gdy był w Polsce...czemu ja nie miałam wtedy neta?!





Moderator: Witamy. Dzisiaj naszym gościem jest twórca Świata Dysku, Terry Pratchett. Zapraszamy wszystkich do rozmowy.

T_Pratchett: Witam wszystkich dziwacznych fanów internetowych.
Tak, to naprawdę ja.


~Ejka: Czy kiedykolwiek powstanie ekranizacja Świata Dysku?

T_Pratchett: Przypuszczam, że kiedyś powstanie przynajmniej jedna. Nie sądzę, żeby stało się to prędko. Większość propozycji jakie otrzymałem pochodzi od ludzi, którzy mają pomysły, ale nie mają pieniędzy. Albo mają pieniądze, ale nie mają pomysłów.
Nie zależy mi aż tak bardzo na filmie o Świecie Dysku.


~Ejka: Jeśli powstanie, którą książkę chciałby pan ujrzeć na ekranie?

T_Pratchett: "Mort". Napisałem już scenariusz wg tej książki, przerabiany kilka razy w ciągu ostatnich 10-ciu lat.


~Magowa: Czy pisanie polega u pana na tym, że "pisze pan codziennie od 9:00 do 11:00", czy sięga pan za pióro wtedy, gdy tylko przyjdzie ochota i natchnienie?

T_Pratchett: Najlepsza pora do pisania to te 24 godziny od północy do północy. Zwykle pracę twórczą wykonuję rano, a redakcję po południu.


~Eskarina_K: Skąd się wziął pomysł, żeby stworzyć Świat Dysku??

T_Pratchett: We wczesnych latach 80-tych nastąpił duży boom na fantasy. Powodem tego był sukces Władcy Pierścieni i to było widać. Dysk był antidotum na całą tę schematyczną fantasy, jaka się pojawiała, jednakże po kilku książkach zaczął żyć własnym życiem. Nigdy właściwie nie istniał plan dla Świata Dysku. Powstawała jedna powieść na raz.
~Carrot_Ironfoundersson: Czy myślałeś kiedyś o spotkaniu w jednej książce bohaterów różnych podcykli, na przykład Carrota z babcią Weatherwax, a Vimesa ze Śmiercią i Rincewindem?

T_Pratchett: Tak, ale to by nie działało dobrze. Doprowadziło by to do czegoś w rodzaju komiksowej Justice League of America. Żeby fabuła dobrze działała trzeba mieć równowagę wśród postaci. Jest całkiem możliwe, że np. babcia Weatherwax i Vimes znaleźliby się w tym samym pokoju, ale raczej nie mogliby wspólnie zajmować pierwszego miejsca w książce.
W "The Truth" , nie wydanej jeszcze w Polsce, komendant Vimes odgrywa ważną rolę w książce, w którejś ktoś inny jest bohaterem. Jest bohaterem drugoplanowym. Musi tak być. Gdyby nie, to nikt inny nie przeżyłby przygody.


~QbaJak: Czy nie uważa pan, że „Zadziwiający Maurycy” - książka szumnie reklamowana jako dla dzieci - jest jedną z pana najpoważniejszych książek.

T_Pratchett: Dobre pytanie. Oczywiście, że jest poważna. W końcu jest dla dzieci.
"Zadziwiający Maurycy" to pierwsza z cyklu książek o Dysku przeznaczonych konkretnie dla starszych dzieci. Co ciekawe, jest to pierwsza z książek o Dysku, która otrzymała poważną nagrodę.
Pisanie dla dzieci jest trudniejsze niż dla dorosłych, ale daje lepszą zabawę. Jest poważna, bo z dziećmi należy rozmawiać poważnie.


~Ejka: Czy pana bohaterowie nieraz pana zaskakują? Robią rzeczy, których nie tak dawno nie spodziewał się pan, że mogą zrobić w przyszłości? Czy też czuje pan nad swymi postaciami pełną kontrolę?

T_Pratchett: Jest takie naukowe określenie "emergent behaviour". To znaczy, że proste systemy z prostymi regułami potrafią prowadzić do skomplikowanych zachowań i rezultatów. Na Dysku zdarza się to przez cały czas.
Za długo by trwało mówienie o szczegółach. Jednakże prawdziwe jest stwierdzenie, że postacie robią zwykle to, co chcę żeby robiły, ale robią to na swój sposób.
W książce, którą właśnie skończyłem postacie odmówiły tego, czego od nich oczekiwałem. Siedziały sobie na stronie i myślały "to nie jest dobry pomysł". Ale same z siebie wpadły na lepszy. Wiem, że brzmi to śmiesznie, ale tak właśnie się stało.
~Vimes: Czy będzie więcej książek z "Zadziwiającym Maurycym"?

T_Pratchett: W każdej baśni występuje jakiś kot. Łatwo byłoby wprowadzić znowu Maurycego, ale musi być lepszy powód niż "fajnie by było". Zapewne nastąpi to kiedyś, ale książki o Wee Free Men muszą powstać najpierw.


~Ejka: Został pan uhonorowany orderem Imperium Brytyjskiego. Formalnie przysługuje panu tytuł "sir", co poniekąd czyni z pana arystokratę. A jednak postacie typu Lord Rust or Shelachii nie zdobyły pana sympatii. Czy może jest to tylko opinia Vimesa?

T_Pratchett: Czy nie wydaje się wam ciekawe, że komendant Vimes jest arystokratą, który nie chce nim być?
Poza tym, Order Imperium to medal i jeszcze długa droga go dzieli od szlachectwa. Prawdę mówiąc nie mamy już imperium, ale jeśli zdobędziemy nowe, będę miał prawo trochę porozstawiać ludzi po kątach.


~Amdizu: Czy zdarzyło się kiedyś panu, że był pan zaskoczony tym jak bardzo niektórzy czytelnicy mają obsesję na tle pana książek?

T_Pratchett: Coś takiego zawsze zaskakuje wydawców i dziennikarzy. Oni spodziewają się, że moi fani to "banda wariatów".
Jeden z dziennikarzy, który towarzyszył mi w trasie w Anglii powiedział ze zdumieniem "mili są". Wytłumaczyłem mu, że dopiero po północy odpadają im czubki głów i wysuwają się macki.
Jednak z przyjemnością stwierdzam, że moi fani są praktycznie normalnymi ludźmi, którzy akurat lubią Świat Dysku. Potrafię zrozumieć dlaczego. Przynajmniej tak mi się wydaje. Na pewno mnie nie przerażają.
Zaniepokoił się mój wydawca, kiedy jeden z fanów przysłał mi nóż. To był Mistrz Finlandii w rzutach nożem. Sam robi dla siebie noże i pomyślał, że mi się spodoba taki. Później przysłał mi jeszcze topór do rzutów, który jak wszyscy wiedzą, w Skandynawii używany jest do ścinania włosów dziewczętom.


Moderator: Niech pan przyrzeknie, że Śmierć jest naprawdę i jest taki jak u pana. :)

T_Pratchett: Jeszcze nie.


~Arashi: Czy powstanie kiedyś kompendium wiedzy o Świecie Dysku?

T_Pratchett: Tak. Były trzy wydania Kompendium Świata Dysku w Wielkiej Brytanii. Myślę, że prędzej czy później pojawią się w Polsce, tak jak w innych krajach.


~Ejka: Czy uważa pan, że ludzie w naszym świecie tak jak u pana kierują się "narrative causality", tzn. czy wszystko dzieje się tak, żeby całość układała się w jakąś historię?

T_Pratchett: Dlaczego nie? Kierujemy się. Ludzie idą na wojnę wiedząc, że są tymi dobrymi, a druga strona to ci źli. Nikt nie rusza na wojnę myśląc "jesteśmy złymi facetami, ale za to będziemy mieli niezłą zabawę".
Tworzymy opowieści dla samych siebie. Nawet poprawiamy historię, żeby pasowała do tego, jak chcemy widzieć fakty. Jedyna różnica polega na tym, że na Dysku ludzie zdają sobie z tego sprawę.
Niedawno widziałem w TV wywiad z kobietą z Texasu, która mówiła o skandalu z torturowaniem jeńców w Iraku. Powiedziała: „Próbują nam wmówić, że nie jesteśmy tymi dobrymi". Wyraźnie była przekonana, że USA to ci "dobrzy" niezależnie od tego, co zrobią. To, że są dobrymi wynika z prawa narracji.


~incognito: Jak podobały się panu gry komputerowe osadzone w Świecie Dysku?

T_Pratchett: Podobały mi się wszystkie trzy. Nie dorównują dzisiejszej technice, ale są już rozmowy na temat kolejnej gry. Dla tych, których to interesuje, polecam grę "Thief 2" jako taką, która ma wyraźnie Dyskowy klimat. Gram w nią przez cały czas. W tej chwili chyba trudno ją zdobyć.
~Coen_1: Czy imię golema Shmata i nazwa krainy Sto Lat są zaczerpnięte z języka polskiego?

T_Pratchett: Nazwałem miasto Sto Lat bo trafiłem kiedyś na tę frazę i uznałem, że to dobra nazwa dla miasta. W tamtych czasach nawet nie śniło mi się, że to będzie czytane w Polsce.
Golemy mają imiona, które pochodzą z jiddish, albo tak brzmią, jakby pochodziły, dlatego że golemy biorą się z żydowskiej mitologii. Tak, jak imiona wampirów są lekko wschodnioeuropejskie.


~eKrecik: W Polsce Śmierć ma rodzaj żeński, tłumacze zmienili go na rodzaj męski. Czy uważa pan, że było to potrzebne?

T_Pratchett: Tak!!! Są też inne kultury, gdzie Śmierć jest kobietą i bardzo się denerwuję, jeśli ktokolwiek próbuje zmienić go w kobietę. Wtedy powieść nie działa tak, jak należy. Jesteśmy globalną kulturą, wiemy że ludzie w innych miejscach robią inne rzeczy.
Teraz Śmierć ma wnuczkę, ona przejęła niektóre jego cechy charakteru. Więc wszyscy powinni być zadowoleni.


~Novinha: Słyszałam, że nie lubi pan podróżować, a jednak przyjechał pan do swoich fanów w Polsce. To bardzo miłe.


~Magowa: Kiedy przyjeżdża pan do jakiegoś kraju promować książkę, to czy siedzi pan cały czas zamknięty z różnymi dziennikarzami, czy pospaceruje pan trochę po mieście i rozejrzy się po ludziach?

T_Pratchett: Do Warszawy mogę się dostać szybciej niż do Edynburga. Ale fakt, że podróże bywają męczące.
Większość swoich wyjazdów spędzam w księgarniach. I rzeczywiście spotykam bardzo wielu ludzi.


~Mori: Czy miał pan kiedyś ochotę skończyć pisać o Świecie Dysku i zająć się czymś innym? (Uprawianiem ogródka na przykład :D )

T_Pratchett: Tak, mniej więcej raz dziennie. Coś, co jest dobre i niedobre w pisarstwie to to, że człowiek nigdy nie przestaje. Ciągnie się to i ciągnie aż do śmierci.
Kiedy umrę to mam nadzieję, ze podczas składania autografów.


Moderator: Dziękujemy za udział w czacie.

T_Pratchett: Bardzo Wam wszystkim dziękuję. Muszę iść zajmować się innymi sprawami. Nie wątpię, że niektórych z was spotkam jeszcze osobiście. Do widzenia i Sto Lat.

Moderował: Tomasz Bucholc Tłumaczył: Piotr Cholewa





2005-04-08 19:18

...nie mówimy Ci "Zegnaj"...mowimy "Do zobaczenia"...



2005-04-05 16:55



Pan kiedyś stanal na brzegu,szukal ludzi gotowych pojsc za Nim,by lowic sertca slow Bozych prawda...

...o,Panie,to Ty na mnie spojrzałeś,Twoje usta dziś wyrzekły me imię,swoją barkę pozostawiam na brzegu,razem z Tobą nowy zacznę dziś łów...

***

Dziwne...w sobote pod kuria,gdy wiadomosc gruchnela,ryczalam potwornie-przeciez to byl ktos,kto nie mogl umrzec...mial zyc zawsze...ale jednak chyba powinnismy sie radowac,choc to tak trudne...wiem,ze On jest juz w domu,cieszy sie Swiatloscia,wiec chyba egoizmem jest smutek...

***

juz sie nie boje...byla kompetencja,nie wiem,jak napisalam,chyba nie najgorzej.Zawalilam dwa zadania zamkniete(romb ma cztery przekatne.Bez komentarza,prosze).Otwarte...kto ich wie,co maja w kluczu?!

Jutro religia.Jestem bardzo ciekawa,czy burok wspomni cokolwiek o Papiezu. Nie wydaje mi sie osoba szczegolnie wierzaca,zostal ksiedzem chyba wylacznie po to,by doprowadzac ludziuffffffffffffff do szalu




2005-04-04 12:27

...Ku niebu,on ku niebu, ku niebu ulata!
I od stóp jego wionęła
Biała jak śnieg szata -
Spadła, - szeroko - cały świat się w nią obwinął.
Mój kochanek na niebie, sprzed oczu nie zginął.
Jako trzy słońca błyszczą jego trzy źrenice,
I ludom pokazuje przebitą prawicę.

Ktoż ten mąż? - To namiestnik na ziemskim padole.
Znałem go, - był dzieckiem - znałem,
Jak urósł duszą i ciałem!
On ślepy, lecz go wiedzie anioł pacholę.
Mąż straszny - ma trzy oblicza,
On ma trzy czoła.
Jak baldakim rozpięta księga tajemnicza
Nad jego głową, osłania lice.
Podnożem jego są trzy stolice.
Trzy końce świata drzą, gdy on woła;
I słyszę z nieba głosy jak gromy:
To namiestnik wolności na ziemi widomy!
On to na sławie zbuduje ogromy
Swego kościoła!
Nad ludy i nad króle podniesiony;
Na trzech stoi koronach, a sam bez korony;
A życie jego - trud trudów,
A tytuł jego - lud ludów;
Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,
A imię jego czterdzieści i cztery.
Sława! sława! sława!

A. Mickiewicz, Dziady czescIII,scena V "Widzenie ksiedza Piotra"



***



...amen...









2005-03-31 15:48

Ostatnio bylam swiadkiem budujacej sceny: podczas jednej z klotni w naszej kofffanej klasie Oskar miedzy wyzwiskami umiescil takze"Wy konfidenty jedne!" .Wytrzeszczylam oczy, a gdy wrocilam do domu, z miejsca chwycilam za slownik...nie,forma "konfidenty" absolutnie nie istnieje.Interesujacy jest dla mnie takze fakt,iz Gremlin zamierzal kogos obrazic.Hmmmmmmmmm...jak to ladnie stwierdzila dzis megg-glupoty nie sieja,sama rosnie
W najblizszy wtorek mamy kompetencje.Cala nasza paczka robi sysko,by tylko o tym nie myslec...jutro idziemy do kina na "The ringII"-Boje sie na sama mysl o tym,ze mam wracac potem po ciemku do domu,ba!,boje sie przejsc przez cala mroczna sale do wyjscia...Jak tak dalej pojdzie,w niedziele popelnimy sepuku,zeby zobaczyc,czy to dobra zabawa.Zbiorowo,oczywiscie
Zauwazylam,ze zarowno moje notki,jak i caly swiat,robia sie coraz bardziej makabryczne-patrzcie,czy w normalnym multiversum ktokolwiek wymyslalby takie emotikonki?!A na tej stronie sa lepsiejsze jeszcze-np.to samo,tyle,ze pila mecheniczna.
Net jest pelen okrucienstwa...ale i tak super!




2005-03-29 20:08

Co robilam dzisiaj?Mhmmm...bylam w lunaparku(do Krakowa przyjezdza pare razy do roku)z moimi qmpelami-megg(ma najlepsiejsza przyjaciolka:D )i a$ka...bylo nieeeeeeeeeeeeeesamowicie! Nigdy w zyciu sie tak potworrnie nie balam,jak na Skytrip-ie...jak to cos wyglada?Hmmmm...jak wiatrak-kreca sie trzy smigla z siedzeniami...tyle,ze krecacymi sie jeszcze wokol wlasnej osi...a "koziol" wiatraka kreci sie w jeszcze inna strone. Raaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaatuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuunkuuuuuuuuuuu!!!Nawet nie przyszlo mi do glowy podziwiac widoki-te koszmarne chwile spedzilam w przekonanaiu,ze moja uprzaz jest niedopieta i lada moment beda mnie zbierac z podestu szesc metrow nizej :/Podobno moje wrzaski w stylu "O marchewka mac,ja chce zyyyyyyyyyc!"slychac bylo na drugim koncu ronda.Potem,gdy wszystko przyspieszylo, stracilam jakakolwiek inwencje tworcza i darlam sie tylko"Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!".Az mi sie lezka w oku kreci...klasyka

Komentuj(0)


17.04.2005 :: 18:35
Obejrzałam wczoraj "Pianistę"...
Patrzyłam na ekran i nie rozumiałam...po prostu nie rozumiałam...wiem,co to był holocaust,wiem,co to była eksterminacja,ale... oni mordowali,bo im się nudziło!Bo to akurat było zabawne,bo był Sylwester,bo ktoś się odezwał...
Nie rozumiem...co się stało,że Niemcy,naród inteligencji,artystów, stał się zwierzętami?!Czy jeden zasrany kretyn z wąsikiem mógł doprowadzić do upadku wszystkich ideałów i jakiejkolwiek moralności milionów istot?
Zastanawiam sie,czy Polacy zachowaliby sie tak samo,gdyby to u nas zjawil sie Hitler...czy tez pociagnal by za soba rzesze ludzi,ktorzy zatraciliby wszystkie ludzkie cechy i zamienili sie w sadystyczne bestie?
I zastanawiam sie,czy potrafilabym zabic czlowieka...jednym nieznacnym ruchem zgasic zycie istoty,ktora myslala,czula i przezywala to co ja...urwac napoczeta historie i zyc ze swiadomoscia,ze to to przeze mnie juz nigdy nie potoczy sie dalej?Patrzec,jak ktos odchodzi, oddalasie z kazda chwila od swiata,a w koncu staje twarza w twarz ze smiercia...
Nie wiem.
I zupelnie nie rozumiem...
nie rozumiem...
nie rozumiem...


Po jakiejs masakrze wiadomosci podaja chlodno"W miescie tuwstawdowolnąnazwą zginelo tyle a tyle ludzi w taki, a taki sposob..."Suche liczby.
Ale czy ktokolwiek umialby wyrazic slowami przerazenie czlowieka osuwajacego sie w ciemnosc,oddajacego ostatnie tchnienie,jego nagla tesknote do zycia,bliskich i swiadomosc,ze opuszcza sie ich na zawsze?Czy ktos umialby zamknac w paru gloskach rozpacz i cierpienie rodzin,przyjaciol,nawet przypadkowych swiadkow...
Liczby sa bezpieczniejsze.Zostanmy przy suchych liczbach...
Komentuj(3)


22.04.2005 :: 20:07
Oh! My Goddess

Hehee...przyszedł Radek do mamy,żeby jej wygłosić maturę(część ustną na jakiśtam temat...on dostał gotyk bodajże)i przyniósł mi...taa-daaam!Cztery pierwsze tomy "Oh!My Goddess"...To jest niesamowite,genialne,ślicne,odjechane...ekhem...boskie Belldandy jest po prostu super...taka totalna słodka idiotka,tyle,że z boską mocą i dziwnym CZYMŚ na czole...szukałam na necie jakiegoś rysunku,a więc oto i on



Komentuj(1)


26.04.2005 :: 17:37
Wyrzucam to z pamięci.Koniec,nie będę się przejmować,bo mi to i tak nie pomoże.

... to nie ty powinnas nam prawic wyklady na temet przyjazni bo nie wiesz o nije nic, moze tyle co z tych twoich ksiazek cos sie ich naczytala, ale w zyciu wypada to zupelnie inaczej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ...


Więc wracam do książek.I myślę,że życie w nich będzie dla mnie dużo bardziej pociągające.
Komentuj(8)


26.04.2005 :: 20:33
Sialalalala!!!Sialala-khe-kheeeeeee!

No tak...fajnie jest.Przecież od tego się nie umiera...mogło być dużo gorzej,mogłam wpaść pod tira przewożącego radioaktywne odpady,trafić do szpitala jako szczęśliwa posiadaczka trzech głów,a następnie otrzymać nowinę,że wielki meteoryt rąbnął w Japonię i zabił wszystkich mangaków, albo że oszalały sprzedawca ryb zabił Pratchetta rąbiąc go po głowie nieświeżym halibutem...
Wiem oczywiście,że paru osobom sytuacja ta nie przeszkadzałaby specjalnie.
Ale nie mam się czym przejmować,w końcu nadal żyję...

Nadal,do ciężkiej cholery,żyję!
Komentuj(1)


27.04.2005 :: 16:20
"Nowa ciućma wniesie do ciućm coś nowego"

Więc wniosę!Radujmy się

Kocham życie...po raz pierwszy w historii blogów uzywam tego zwrotu bez sarkazmu...Bo życie naprawdę jest piękne!
Jednego dnia daje ci totalnego kopa,ze myślisz,że się nie pozbierasz,a drugiego...konwalie!
Kocham konwalie...ach,jak one pachną!Przez króciutki okres są wszędzie,w kazdym domu,ogródku,sklepie...na rynku sprzedaje się tylko konwalie...to chyba najpiękniejszy okres roku,więc, gdy z dawna przeze mnie wyczekiwany nadszedł,dołowanie się nie ma sensu...Zamiast biletu kupiłam wiązkę i do domu poszłam pieszo,wdychając cudowną woń.Teraz stoją na biurku i cały pokój nimi pachnie...cudowne!

Taaaaaaa...zapomniałabym,skąd taki nagłówek.No więc zostałam oficjalnie ogłoszona ciućmą.I co?Jestem happy!W zasadzie nie z tego powodu,ale po prostu to nie zdoła zniszczyć mojego humorku.Bo kocham życie :!

P.S..prymitywny 1.będący na niskim poziomie rozwoju umysłowego,kultury,obycia itp. 2.świadczący o zacofaniu,o niskim poziomie cywilizacyjnym
Jak widzisz,cleo, ja nie jestem prymitywna,tylko złośliwa Prymitywna jest także inicjatorka zabaw w stylu "powieśmy jej majtki na lampie,to będzie niezła jazda".A powtórka z ortografii ci się przyda-rozumiem literówki,ale "powud" lub "sytułacja"?!.

P.S.2 A co do Ignacego-czyżbyś była zazdrosna ?

P.S.3...ach...jak one pachną!
Komentuj(16)


 

[Layout by Zellas for Zellas-Layouts]



Księga płaczu

2024
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2023
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2022
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2021
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2020
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2019
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2018
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2017
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2016
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2015
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2014
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2013
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2012
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2011
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2010
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2009
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2008
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2007
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2006
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2005
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień


płaczę...nawet,gdy moje usta sie smieja...placze...nawet,gdy mysla,ze jestem szczesliwa...placze...bo nikt nie potrafi zrozumiec,czemu...

...aktorzy z tego żenujacego teatru łez...

Ancyk

madelle

beti

paola13

kuki12

moe

Ksiega snow

Hasacze(co to takiego?!)

...boromir...ludzie,to lepsiejsze od hasaczy!